30 grudnia 2014

Happy New Year!

Well, I think, that it's time to summarize my last year :) It was really intense period of my life. I graduated my Master Degree, I've got a dream job (and I'm getting new one in January! :)) I've started to care about my health and I've been witnessed the growth of our Krynolina. I've also improved a lot my skills and my hobbies' knowledge. 


źródło

Zdałam sobie sprawę, że wypadałoby podsumować 2014 rok, i to w każdym aspekcie! :)

Dla mnie ubiegły rok był jednym z najintensywniejszych okresów mojego życia. Skończyłam studia, dostałam pracę (którą wraz z rozpoczęciem nowego roku zmieniam - mam nadzieję, że na jeszcze ciekawszą niż ta, którą wykonywałam do tej pory :) Przy okazji serdecznie pozdrawiam całe moje biuro, które - a jak - śledzi moje poczynania :)) a także rozwinęłam wraz z dziewczynami Krynolinę. Rozpoczęłam walkę o swoje zdrowie (pływam i biegam) a także rozwinęłam swoje pasje.

Niestety, w skutek intensywnych zdarzeń zaniedbałam bloga, Facebooka i Instagram. Planuję jednak pisać bardziej systematycznie, biorąc przykład z Porcelany, która z powodzeniem prowadzi blog, dwa fanpejdże (Buduar Porcelany oraz Krynolina - tak, to dzięki niej i Damie Koronkowej wiecie, co się dzieje :)), szyje, pracuje zawodowo i jeszcze ma czas jeździć na wykłady, które prowadzi! :)
Unfortunately, I've also lost my inspiratoin to take care of blog page, facebook account and Instagram. I hope to change that soon - to write more recent, to make more inspirational things and - to find some more hours in my day :) 

A co za tym idzie, czas ogłosić wszem i wobec, że w 2015 roku ... nic nie planuję :)

Żartuję :)

Planów jest dużo, wiele tajnych, w trakcie rozpracowywania, niektóre bez szans na powodzenie. Wśród tych najważniejszych dla Was, moich czytelników mogę wymienić wznowienie Krótkiej Historii Mody (planuję dokończyć regencję i zabrać się za kolejną epokę - którą prawdopodobnie sami wybierzecie), planowane dwa pełne stroje z 1912 roku oraz brakującą wyprawkę z lat 1824-1827 (nową halkę, suknię wieczorową, pelisę, kapelusz, koszulę nocną z peniuarem i - jeżeli mi starczy czasu - drugą suknię dzienną). Chciałabym również uszyć coś z "mojego" okresu - roztańczonych lat dwudziestych, jednak jestem realistką - na to już mogę nie mieć czasu :)
Planuję również ponaprawiać/poprzerabiać/wykończyć dotychczasowe suknie i porządnie je sfotografować :) Każdy z tych etapów chciałabym uwieczniać na zdjęciach i Wam - moim czytelnikom - umożliwić uczestniczenie w procesie ich powstawania :).
For 2015 I'm planning to renew some of my period post publications, to sew three big projects: 1912 evening gown and promenade ensemble, and to finish my 1825 closet - I still need some dresses, petticoats, pelise, hats, reticules. I also want to take photoshoots for my finished dresses - 1920 ones, 1750 one and 1830 ball gown.

Dla części z Was te plany mogą się wydawać banalne, zbyt proste, ale ja wiem, że wcale nie jest łatwo być systematycznym, gdy się nie ma dobrego światła, aparatu, modelki :) Ale wierzę, że jak się postaram, wszystko się uda! :)
I know, that my plans are not so spectacular like others' one. But I know myself - I'm really weird fushion of perfectionist and poor skills' photographer - so a lot of my works don't get the point, where I can say "Ok, I can post it!" 
But I'm plannng to change it :)

Tymczasem żegnam się z Wami w starym roku, życzę wszelkiej pomyślności, sił i optymizmu na Nowy Rok i spełnienia przynajmniej połowy marzeń i planów z listy na 2015 rok :)
Biegnę pakować się na krynolinowego retro Sylwestra - Szycie Party :)

Anyway, I'd like to wish you all happy new year! 
And I'll go back to preparations for our - Krynolina's - New Year Celebrations - with a lot of sewing, of course! :)

Do Siego Roku! :)
Wish you All The Best! :)

Asia.


27 grudnia 2014

Bal Królestwa Polskiego.



So, there was a ball. Not any ball, but The November Ball. It was commemoration of Polish November Rise, which had taken place in 1830. It was organised by Warsaw Reenacting Group 'Arsenał' and a lot of our Krynolina friends decided to go there. 
Today I'd like to describe how we prepared for a ball. It take a lot of time, unexpected events and a lot of funny situations. Please feel welcome to take a cup of tea, couple of cookies and read, how some Silesian Girls decided to 'conquer' Polish capital, Warsaw ... :)

Bal, bal, i po balu ...
Kto śledzi krynolinowe Instagramy wie, że bardzo duża grupa blogerek (i nie tylko) wybrała się na Bal Listopadowy (a właściwie Bal Królestwa Polskiego AD 1830) właśnie pod szyldem Krynoliny. Śmiechu było co nie miara, poznałyśmy Osobistości Rekonstruktorskie (przynajmniej dla nas - "sekcji cywilnej rekonstrukcji") i powymieniałyśmy się najświeższymi plotkami i informacjami (jednak kontakt wirtualny to nie to co kontakt na żywo). Z racji ilości informacji, które chciałabym przekazać podzielę relację na dwie części - przedbalową i właściwą. Zapraszam do przeczytania tej pierwszej.
If you're following our Instagram feeds, you could notice that all of us - Krynolina Girls - were preparing for a big 1830 ball. Because of enormous amount of information, I decided to divide my post to 2 parts.

7 grudnia 2014

Where Had Gone Fobmroweczka? Please Welcome Kostiumeria!

Z pewnością część z Was zauważyła, że Fobmroweczka zniknęła z internetu - spokojnie, był to zabieg celowy, nie uciekłam z Internetu całkowicie :)

Wszystko kiedyś się przepoczwarza, zmienia i poważnieje. Tak się stało i z Fobmroweczką, która przeobraziła się w Asię, piszącą na Kostiumerii.

Nazwę (podobnie jak wygląd i profil bloga) planowałam zmienić już od dawna - od jakiegoś czasu już mniej interesuję się Włosomaniactwem (moja pielęgnacja jest minimalistyczna, docelowo będzie jeszcze zredukowana - do XIX wiecznych metod dbania o włosy), coraz więcej czasu poświęcając historii ubioru i lifestyle'owi (brr, słowo, którego blogerzy nie lubią :)) - zarówno temu historycznemu, jak współczesnemu. Oczywiście, moje fryzury nie znikną z bloga. Z pełną świadomością oddaję jednak pałeczkę pierwszeństwa Oldze z bloga Caeruleus Berolinensis, która fryzury robi wręcz genialne, i w przeciwieństwie do moich, rzadko się powtarzające :)

To nie koniec zmian - wciąż szukam najodpowiedniejszych tematów dla bloga, jednocześnie próbując pogodzić pracę zawodową z prowadzeniem Krynoliny, pewnymi dalekosiężnymi planami (zarówno biznesowymi jak i kostiumowymi), szyciem nowych strojów i rozpoczynaniem samodzielnego życia.

Musicie uzbroić się w cierpliwość!

Miałabym również prośbę do Was: CZEGO OCZEKUJECIE OD TEGO BLOGA?
Jakie treści chcecie tu czytać, co chcecie oglądać?
Czego wam tu brakuje, co was denerwuje i jest zbędne?
Macie dla mnie jakieś wskazówki, rady, uwagi?

Będę wdzięczna za waszą pomoc, współtworzycie tego bloga :)

Miłego dnia!
Asia

6 listopada 2014

1830 stays/corset in progress!

Czy ja wspominałam coś o regularnym pisaniu? ;D
Oczywistym jest, że ja coś sobie zaczynam obiecywać, zwykle nic z tego nie wychodzi ;) Ale! Dziś pokażę wam gorset na półmetku (brakuje paru poprawek, szelek, lamówek, brykli, oczek i sznura), który, uwaga, powinien być w sobotę gotowy, jeśli chcę zdążyć z resztą ;p Podejrzewam, że weekend przed balem zaprzęgnę do szycia małą manufakturę - obie Magdy od fryzur, moją mamę, moje sąsiadki. Zresztą, u nas tradycją już jest sąsiedzkie remontowanie - dlaczego i nie szycie? :)

Czas na zdjęcia gorsetu! Niemiłosiernie pomarszczony (równość poszczególnych elementów diabli wzieli - jakim cudem?), uszlachetniony krwią (z pozakłuwanych palców! Przy szyciu białych tkanin trzeba baardzo uważać) i po prostu nierówny - ale uszyty ręcznie, bez fiszbin (ma w sobie tylko sznurek) i mam nadzieję - wygodny.



Oczywiście na żywym ciele gorset ułoży się jeszcze inaczej ;)  Póki co jestem całkiem zadowolona z efektów - przy odrobinie szczęścia będę miała w czym wystąpić na Balu Listopadowym w Warszawie ;p

A jak tam wasze hobby? :)

Dobranoc!


30 października 2014

Did you miss me when I was gone?

Podobno wśród blogerów po 3 latach publikowania tekstów pojawia się pewien kryzys związany z zapałem i systematycznością. Autorzy zaczynają cierpieć na niechciejstwo, brak weny i zwykłe zniecierpliwienie (wszystko przestaje pasować, od tytułów, tematów i grafik, po styl pisania i czcionkę - jestem na etapie szukania tematyki ;)). Podobno, jak przełamie się ten kryzys, wróci się do regularnego pisania.
Właśnie, wróci.
Zawsze wydawało mi się, że mnie ten kryzys nie dopadł - szczęśliwie, mniej lub bardziej regularnie publikuję na tym blogu swoje fryzury, uszyte stroje i nieco wpisów dotyczących historii mody oraz moich innych zainteresowań. Do teraz. Po prawie czterech latach od opublikowania pierwszego postu, gdy - absurdalnie - nic nie stoi na przeszkodzie do częstszych publikacji, czegoś zaczęło mi brakować.
Mam bardzo niemiłą cechę: z biegiem czasu, często wraz z wzrostem wymaganego poświęcenia i włożonego trudu, proporcjonalnie maleje mój zapał i gorliwość w wykonywaniu czegokolwiek. Trochę prokastrynacji, trochę lenistwa i trochę zwykłej przekory - nie lubię jak ktoś mnie przymusza do czegokolwiek. Skończyłam studia, "rozpoczęłam" swoją "karierę zawodową" (cóż, póki co to zbyt duże słowo. Powiedzmy, że moje plany na życie zawodowe kulają się w przewidzianym przeze mnie kierunku - ostrożnie i bardzo realistycznie ;)), staram się wdrożyć znów w szycie historyczne, zrealizować ambitny cel poprawienia swoich zdolności lingwistycznych (szczególnie gdy chodzi o francuski i rosyjski - postanowiłam nie zaprzepaścić tego, co już umiem), czy popracować nieco nad swoimi zdolnościami interpersonalnymi (mam z tym duży problem). Ciekawe dlaczego mając (nareszcie) na to wszystko czas, nic z zaplanowanych rzeczy nie robię? :D
Wracając jednak do tematu blogowania. Wychodzę z założenia, że zbyt duże zwlekanie wybija nas z formy. To jak z bieganiem (tak przy okazji, do mojego planu dnia wrzuciłam biegi interwałowe - taka odmiana - i ulga dla portfela - od pływania ;)). Im dłużej odkładasz treningi, tym mniej ci się chce (brak dobroczynnej rutyny i nawyku) i tym gorzej ci się biega, bo siada kondycja. Z drugiej strony, takie krótsze przerwy pozwalają na regenerację stawom. Tak samo jest z blogowaniem, szyciem, śpiewem, pisaniem książek, nauką czy graniem w gry - krótkie przerwy pozwalają nabrać dystansu, zregenerować siły, ale im dłużej się czegoś nie robi, tym mniej się tym interesuje, czeka na coś, pamięta o tym.
Powoli przywracam moje życie w dobrze mi znane tory. Szyć już zaczęłam (gorset - nareszcie - zaczyna przypominać gorset), Do nauki języków mam zamiar podejść prozaicznie - włączając youtube w danym języku ;) później przyjdzie czas na słówka. Bieganie po przymusowej przerwie rozpocznę tam, gdzie skończyłam (bo ile razy można zaczynać od początku?), a blogowanie ... właśnie :) Blogowanie zacznę od tego posta. I od skonfrontowania swoich marzeń i oczekiwań z rzeczywistością. Niedługo pokażę wam gorset ;) Bez pięknych zdjęć, bez superdopracowanej formy tekstu. Muszę się wdrożyć. A wdrażając się w coś, nie muszę być od razu perfekcyjna.

I tym o to sposobem doszłam do refleksji ostatnich tygodni.

Take it easy. Your perfect in your imperfections. 

Zapisać, zapamiętać, zastosować.

Nie od razu Rzym zbudowano ;)

Na koniec, w ramach rozluźnienia, parę zdjęć. Bo ja ich tu potrzebuję. Potraktujcie to jak gigantyczne Throwback Thursday.

Moje krynolinowe alter ego doczekało się nawet pięknej grafiki! Jeżeli coś takiego znów zobaczycie, wiedzcie jedno - pisze do was Julie Anne, nie Asia, aka Fobmroweczka ;)

Jak widać, ścięłam włosy. Podobno kobiety żałują zmiany zaraz po wyjściu od fryzjera - przykro mi, ja tego nie doświadczyłam ;) Poszła ponad połowa. I wreszcie jestem zadowolona ;)

Lubię jesień. A jesień dla mnie pachnie liśćmi na chodniku. Nawet nie spodziewałam się jak malownicza może być tak prozaiczna droga, jak trasa na pociąg ;)

Kocham Rybnik. Po prostu.

Czasami (obecnie coraz częściej, w ramach "catch the moment") dostrzegam urok i piękno dookoła siebie. Tam gdzie go normalnie nie ma ;)

Obecnie to cudeńko jest przyszywane do boków gorsetu. Ręczna robota mnie uspokaja ;) (tak, wciąż nie mam maszyny do szycia. Ale jak będę miała, to z hukiem i fajerwerkami, zresztą - sami zobaczycie ;))

Tak oto wyglądają moje popołudnia i wieczory od kilku dni. Serial, plany blogowe i szycie. (w tle ulubione słodycze, please, don't judge me ;))
Tym oto sposobem oficjalnie chcę wrócić do regularnego pisania i rozwoju. Czujcie się zaproszeni do zmycia mi głowy, jeśli tego nie zrobię ;)

Miłego wieczoru!




14 października 2014

Create!

Today I'd like to share with you some of my graphic artworks. It's not vector graphics - it's just "shape coloring" ;)
Wybaczycie samochwalstwo? :)
Chciałabym wam pokazać kilka grafik, które w ramach "rozrywki" i odskoczni od pisania pracy magisterskiej wykonałam w ciągu paru ostatnich miesięcy. Roboczo nazwano je grafiką wektorową, ale z prawdziwą grafiką wektorową nie mają tak naprawdę nic wspólnego. Ot, grafika geometryczna ;)



7 października 2014

What happens when Margaret, Jane and Scarlett meet for cup of coffee?

Today I'll show you new hirstyle made for Magda by me. It fusion of inspirations about Jane Eyre, Scarlett O'Hara and Margaret Hale. A lot of fun with braids, crossing parts and - of course - only two bobby pins ;) Do you like it? :)

Dziś fryzura, którą roboczo nazwę krzyżówką Jane Eyre, Scarlett O'Hary i Margaret Hale (odpowiednio: Dziwne losy Jane Eyre, Przeminęło z wiatrem oraz Północ Południe). A inspiracji nie czerpałam z żadnego z nich :)
Dużo w niej łączeń, przeplatania i krzyżówek - trzeba mieć nieco doświadczenia w zaplataniu, żeby się nie pomylić. Ale efekt wart jest zachodu ;)


Do fryzury użyłam tradycyjnie tylko dwóch wsuwek. Jedna z nich mocuje kok od góry, druga od dołu.

Wtrącę słów kilka, ponieważ pewnien komentarz dał mi do myślenia :) Co by było gdyby Scarlett, Margaret i Jane naprawdę się spotkały? Oprócz oczywistych barier (to w końcu trzy postaci literackie różnych autorek), należy jeszcze wziąć pod uwagę aspekt czasu (i miejsca) akcji powieści :) Jane Eyre "toczyła się" gdzieś w latach 40 XIX wieku, w majątku ziemskim w Anglii (tej mniej uroczej i pastelowej niż ta przedstawiana przez Austen). Margaret Hale wyszła za mąż za Johna Thorntona, zamieszkała ... gdzieś, również w Anglii (wybaczcie, książki nie czytałam, a nie pamiętam czy coś o tym wspomniano w serialu ;)) w latach 50-tych XIX wieku. Scarlett swoje wielkie wejście przeżywa w latach 60-tych wieku XIX wieku, w czasie amerykańskiej wojny secesyjnej (po drodze biorąc trzy śluby) w latach 70 lub 80 pojawiając się w ... Irlandii. Myślę, że właśnie lata 80 byłby to odpowiedni moment na spotkanie trzech wielkich kobiet literatury, Właśnie w Irlandii, przy irlandzkiej kawie :) Pewnie wzajemnie wspierałyby swoje decyzje życiowe - które ewidentnie w jakmiś wymiarze uniezależniły je od mężczyzn - wykazując jednak rozwagę - że miłość do mężczyzny, odpowiedniego mężczyzny, rodzina nie zabiera wolności - ona ją otwiera ;)
Na sam koniec "inspiracje" do fryzury:

Jane Eyre (źródło)
Scarlett O'Hara (źródło)
Przy czym przy Scarlett uważajcie. W większości w filmie nosiła na głowie to, co uważano za modne i ładne w 1940 roku, nie w 1860 ;)

Margaret Hale (źródło)
Jak Wam się podoba? 

Dobranoc! Good morning? :)




3 października 2014

Miss Julie Anne Rocheston writes.

1 października 1824 roku

Drogi pamiętniku!
To niewybaczalne, aby zaniedbywać swoje obowiązki względem codziennych rytuałów - zawsze powtarzam to moim uczennicom w wiejskiej szkole, a tymczasem sama nie prowadziłam systematycznie dziennika, i to aż przez miesiąc! Mam jednak na to bardzo ważne usprawiedliwienie. 12, 13 i 14 września spędziłam w przemiłym towarzystwie dziewcząt i pań z naszego Stowarzyszenia Literackiego, następne dni zajęło mi wręcz niespotykane pakowanie - pocztą królewską przyszło powiadomienie o zaproszeniu od dawno niewidzianej ciotki w Szkocji! Cioteczka zaprosiła mnie na zimowe miesiące, a ja - muszę przyznać - przystałam na zaproszenie z jeszcze większą gorliwością, gdy okazało się, że moja przyszła rodzina mieszka zaledwie o cztery mile od posiadłości ciotki!
Dziś jednak nie będę się rozpisywać o stosunkach między mną a teściami, dziś postaram się nieco przybliżyć wydarzenia (przynajmniej te, które moja bardzo dziurawa pamięć postanowiła zachować), których byłam członkiem nieledwie trzy tygodnie temu.
Zrozumiałym jest, że dziewczęta zaprosiłam do naszej rodzinnej posiadłości (którą, tak się składa, dziadek bardzo niechętnie nam udostępnia, skąpiąc nam, na przykład, służby. O ile nasza rodzina już się do tego faktu przyzwyczaiła, bałam się reakcji dam, które przybędą), Brightsand. Miejsce jest malownicze, bardzo górzyste, ale sprzyjające zdrowotnym spacerom. Jak mawia kochany dziadek, w takim miejscu główną atrakcją są psy i jelenie do polowania, ale dla nas magią były wrzosowiska! No dobrze, wrzosów tam nie było, za to były bujne trawy, piękne widoki i święty spokój. Jak dobrze czasami odpocząć od naszych drogich mężczyzn!
Wspominałam już o braku służby - był to fakt o tyle znaczący, że jedna z nas - Lady Poley musiała mocno nagiąć etykietę i gotować (dziadek zwolnił kucharkę! Po 30 latach! Bo odważyła mu się nie wlać śmietanki do zupy. Wspaniała kobieta po prostu się o niego martwiła ...) Jednakże fakt ten ujawnił przed nami prawdziwy klejnot pierwszej wody - zdolności kulinarne Lady Poley.
Ach ten tort, ta pieczeń, te ciasteczka, ta galaretka herbaciana, a ten kurczak! Jeżeli kiedykolwiek będę mieć znów przyjemność stołować się u Lady Poley, będę najszczęśliwszą osobą w Anglii!
Czas upływał nam głównie na rozrywkach wszystkim dobrze znanych - haftowaniu, szydełkowaniu, tworzeniu koronek, czytaniu i graniu w gry słowne. Postarałyśmy się jednak również o trochę rozrywek na świeżym powietrzu - nieoceniona Clarissa zapewniła wszystkim zainteresowanym możliwość gry w Game of graces, Wolanta, Boule a także, Krokieta, którego to adeptką bynajmniej nie jestem. Oprócz aktywnych zabaw i gier ruch zapewnił nam również spacer na wzgórze w celu uwiecznienia wspaniałych krajobrazów wokół Brightsand. Był to wręcz sielankowy czas, na którym cieniem kładły się tylko deklinacje łacińskie mojego nieszczęsnego brata - znów musiałam odrobić za niego zadanie wakacyjne!
Wieczorem miała miejsce bardziej oficjalna część spotkania: tańce, żywe obrazy oraz krótkie przedstawienie o Personidzie, którego tytułu oraz autora - oczywiście - zapomniałam.
Niestety, w niedzielę rano przyszła informacja, która zmusiła mnie do natychmiastowego powrotu do domu. Droga Clarissa zaofiarowała się dzielnie pożegnać w moim imieniu gości, pozdrowić dziadka oraz zamknąć główne pokoje Brightsand przed wyjazdem. JA tymczasem wróciłam do istnego rozgardiaszu, w jakim pogrążył się nasz dom po rzekomym ślubie mojego brata z bardzo nieodpowiednią panną. Ale o tym kiedy indziej! Cioteczka woła, jedziemy odwiedzić Melissę! Ach, zapomniałabym. Szkice! Tak, włożę je między strony. Tu na pewno się nie zgubią.

30 września 2014

Żyję :)

Dear readers, I think that you could notice my absence. I had a little trouble because of my master degree, flu (flu in september ... I'm "lucky"), broken notebook, broken computer screen. I've also been enjoying our Regency House Party Polish Edition.
But I'm back! Soon you'll be able to read my new posts, a little new series, see my new dresses (also these which I'm planning to make) and see my (probably) new hairstyle ;)
During these (not voluntary) blogging-free-holidays I've realised, that I really love it!

Z pewnością przynajmniej część z Was zauważyła, że nie udzielam się tak często i regularnie w naszej kostiumowej blogosferze. Miałam ku temu poważny powód - zakończenie studiów, ostatnie egzaminy, stres z tym związany, awaria komputera (od stycznia mam rozbity ekran w laptopie, dzisiaj mam odebrać z naprawy monitor zastępczy :p) nasz wyjazd do Ojcowa (będzie sprawozdanie!), czy wreszcie choroba - grypa we wrześniu to nie przelewki!

Dziś chciałabym Was poinformować, że wracam - może nie dzisiaj i nie jutro (muszę zaczekać na monitor ;)), ale wracam na pewno, z nowymi wpisami, nową serią, nowymi sukienkami, nowymi pomysłami na kostiumy i mnóstwem energii (i prawdopodobnie nową fryzurą ;)).

Ta krótka przerwa uświadomiła mi, że ja naprawdę lubię blogować ;)

Trzymajcie się!



25 sierpnia 2014

Moje hobby w 10 zdaniach.

Zastanawialiście się kiedyś, jak sprowadzić Waszą pasję do 10 zdań? Ja dzisiaj spróbowałam. O to co mi wyszło ;)



19 sierpnia 2014

Krótka Historia Mody: Regencja - stroje dziecięce.

Dziś, w ramach Krótkiej Historii Mody, chciałabym wam zaprezentować regencyjne stroje dziecięce. Jak część z Was wie, właśnie ubrania dziecięce mnie w historii mody fascynują - szczególnie te, które powstały w XIX wieku. Wydawało mi się, że z tego powodu opracowanie tematu będzie łatwe, szybkie i przyjemne. Jak się pomyliłam! To, że temat jest dla mnie przyjemny oznacza jedno - mam o nim dużo za dużo do powiedzenia.

Okres regencji w pewnym sensie "wyzwolił" dzieci - właśnie na przełomie XVIII i XIX wieku powstało coś, co można nazwać "modą dziecięcą" a nie miniaturą mody dorosłych. Oczywiście - pewne trendy, ogólne sylwetki i elementy stroju pozostały wspólne, ale dzieci w końcu mogły być dziećmi - bez gorsetów!

Niemowlęta, mniej więcej do czasu, gdy zaczynały chodzić, ubierano w długie, dosyć obszerne sukienki (niezależnie od płci). Charakterystyczny był krój tych ubranek - króciutki staniczek, obszerne rękawki (często falbaniaste), długa, suto marszczona spódnica. Taką "szatkę do chrztu" można łatwo pomylić z sukienką. Można je jednak rozpoznać - góra jest nieproporcjonalnie malutka w porównaniu z spódnicą.



5 sierpnia 2014

My dreamy kitchen.

Today you can see a bunch of my kitchen decor/design inspirations and some "must haves" of my future home ;) There are: colours, counters and countertops, fridge SMEG, cooker AGA, farm sink, subway tiles, kitchen island and a lot of decorative stuff. So, yeah, that's how my kitchen (the future one) will look. Everything in one time, of course! ;) 

Ciekawa jestem, ile osób mieszkając jeszcze z rodzicami planuje, jak będą wyglądały ich wymarzone cztery kąty? Albo wynajmując pokój lub mieszkanie, wyobraża sobie jak zaaranżuje swoje własne, prywatne M-(wstaw odpowiednią liczbę) lub dom? Nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Jedyna różnica polega na tym, że ja nie planuję jak będzie wyglądać mój dom, tylko co się w nim znajdzie. Chciałabym podzielić się z Wami swoimi inspiracjami (ściany na Pintereście i Zszywce uginają się już od zdjęć) na pięć podstawowych (dla mnie) pomieszczeń, które chcę mieć w swoim przyszłym domu. Zacznę od kuchni.

Jest to chyba jedyne pomieszczenie, które mam dokładnie zwizualizowane. Nie wielkościowo, "architektonicznie", tylko wystrojowo. Gotowi?

27 lipca 2014

Elizabeth Bennett goes on a date!

Today you can see what happenw, when you think about one thing most of the time. It should be girly, totally modern hairstyle for a date. Instead, it looks like this.  Well, i think after Ojców we all would need a break ;)

Dzisiejszy kok powstał absolutnie przypadkowo. Miało być prosto, dziewczęco i odpowiednio na randkę, wyszło ... to. Chyba jestem czymś zdominowana, nie uważacie? :)


21 lipca 2014

Mrówka testuje: Żelazko Bosch Sensixx'x DI90. Podejście trzecie!

Przyszedł czas na ostatni z postów dotyczących żelazka Bosch, które dostałam do przetestowania. Dzisiejszy wpis będzie podsumowaniem i zbiorem refleksji na temat mojej przygody ku lepszemu prasowaniu i o prasowaniu ogólnie. Zacznę może od zaznaczenia jednej rzeczy. Prasowanie było czynnością, której wprost nienawidziłam. Sensixx Boscha nie miał łatwego zadania - mieszkając z rodzicami (w tym z krawcową) miałam od zawsze dostęp do różnorodnego i dobrego sprzętu. Żelazek obecnie w domu mam cztery, w tym stację parową, więc konkurencję Sensixx miał porządną. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że do grona ulubieńców trafił właśnie Sensixx i stacja parowa :) Postanowiłam porównać dla Was Sesixx'x właśnie z stacją parową.



1. Mobilność.
- Stacja parowa jest wielka, ciężka (stacja, nie żelazko) nieporęczna i wymaga postawienia na tym samym poziomie co deska do prasowania. Sprzęt ma dosyć krótki kabel, przez co jestem uwięziona między stołem, deską i ścianą.
- Sensixx jest zgrabny, poręczny i ma długi kabel. Mogę również prasować nim pionowo. Jest też dosyć ciężki. O ile na desce to atut, o tyle w powietrzu już niekoniecznie ;)

2. Prasowanie
- Stacja parowa prasuje dużym ciśnieniem wyrzucanej pary. Robi to genialnie, szybko, jedyny minus to potrzeba uzupełniania wody - dosyć duży pojemnik muszę napełniać kilkakrotnie w trakcie prasowania. Nie nadaje się jednak do prasowania rzeczy nie lubiących pary - szyfonów, sztucznych tkanin, flizeliny. 
- Sensixx prasuje z parą i bez pary. Osobiście najbardziej lubię funkcję bez pary, ale ze spryskiwaczem - wtedy pozostaje najmniej zagnieceń. Prasowanie z parą szybko zużywa wodę - najlepiej mieć nie pojemniczek, a całą butelkę wody obok żelazka ... 

3. Wygląd.
- Stacja parowa jest duża, brudząca (biała, z chropowatą, gumową podstawą pod żelazko - paskudny zbieracz kurzu), ale całkiem zgrabna, a także prosta w obsłudze. Stacja jest stabilna, ciężka, porządnie wykonana. 
- Żelazko Sensixx jest po prostu ładne! Jestem kobietą, lubię estetyczne rzeczy (nawet mój odkurzacz jest czerwony w kwiatki!). Kolor jest idealny - nie widać na nim rys, kurzu, nie żółknie. Na początku byłam przerażona ilością funkcji do wyboru - obecnie wykorzystuję prawie każdą. Nieco futurystyczny wygląd może nie pasować niektórym ludziom ale ... serio, czy wybieramy żelazko tylko dla jego wyglądu? :) Inny wielki plus sprzętu to solidność - nic nie trzeszczy, nic nie stuka, kabel jest dobrze zabezpieczony. Nie powiem jak reaguje na upadki - obchodzę się z nim jak z jajkiem.

4. Cena
- Stacja parowa to droga zabawa. Taka jak ja mam (Steamworks) to już zabawa rzędu paru tysięcy. Ale sprzęt jest wart swojej ceny, szczególnie, gdy naprawdę dużo prasujecie. Dużo obrusów :)
- Żelazko nie należy do najtańszych, ale jest po prostu solidne. Kosztuje około 500 zł. Sami oceńcie czy za dobre żelazko to za dużo czy w sam raz.


Nie było tajemnicą, że nie cierpię prasowania, mimo posiadania paru dobrych żelazek w domu. Po prostu nie cierpiałam tej czynności i basta. Obecnie? Powiedzmy, że już nie przeżywam czarnej rozpaczy, jak muszę wyprasować sukienkę czy bluzkę. Gdy widzę 7 metrów materiału czy obrusy - rozpacz się włącza ;)
Ogólnie - zaakceptowałam konieczność tej czynności, ale moją ulubioną się bynajmniej nie stała.
Stwierdzam, że dobry sprzęt - dobry dla nas, tylko dla nas - to już połowa sukcesu, żeby nie zniechęcać się do prasowania. Plus nieco łaskawsza pogoda, telewizor i wygodne krzesło - wtedy mogłabym to nawet polubić ;)

Poprzednie wpisy na temat żelazka: tu i tu.

Miłego dnia!


11 lipca 2014

Nowe tkaniny.

Today I'll show you my new fabrics - bought especially for our september regency meeting. Also I'd like to introduce you to one interesting project. I won't translate it - because the author of it wrote it himself the best ;) Here you can read about "Embarkation to Cythera": click.

Chciałabym pokazać wam moje nabytki z dnia dzisiejszego. Dzisiejszy post jest skierowany głównie do szyjących dziewczyn z górnego Śląska, chciałabym się podzielić z Wami świetnym sklepem z tkaninami - świetnym szczególnie dla nas, kostiumowców! Która z nas nie przeżyje ekstazy nad batystem lnianym za ... 6 zł? Albo pięknym haftowanym lnem za złotych 11?;D

Mowa o sklepie tekstylnym w Łaziskach Górnych, na ulicy Barlickiego 3. Sklep jest malutki, ciasny, ale po brzegi wypełniony tkaninami. A ich wybór!

A oto co kupiłyśmy dzisiaj z mamą. Jakby nam już było mało ... 


Od góry: dzianina wiskozowa mamy, czarny lniany batyst haftowany dla mamy i sąsiadki (chciałam go również na sukienkę, ale nie starczyłoby - było tylko 7 metrów :( może uszczknę go nieco na szal), czarny batyst na podszewkę, mój len haftowany na suknię do Ojcowa, materiał "do wszystkiego" - przejrzysty, luźno tkany len, muślin i biały batyst.

4 lipca 2014

Asia fryzjerzy!

Today I'd like to show you my first steps in "real" hairdressing - on Magda's hair ;) I'm not professional hairdresser, Magda let me try to do "smething" with her hair, because she's just that brave ;) Oficially - that was first and last (I hope) try in cutting curly hair in my life :P.

Dzisiejszy post publikuję z dużą dozą niepewności - nie wiem jak zareagujecie na moje nieśmiałe próby poważnego "fryzjerzenia". Magdy włosy są dosyć specyficzne - grube, gęste, suche, puszące się i niesforne. I jak się okazało dla zaskoczonej Magdy - są kręcone, choć o skręt trzeba mocno powalczyć :)




30 czerwca 2014

Another pouf!

Today I'd like to show you my second interpretation of XVIII th century pouf. Made with no wig, extensions or other volume improvers. Enjoy :) 

Wiem, że ostatnio jest cicho na blogu, jednak dopadły mnie inne obowiązki, a nie wpadłam przedtem na pomysł napisania postów na zapas. Dziś pokażę wam fryzurę, którą zrobiłam kilka tygodni temu Magdzie (mojej sąsiadce). Jeżeli opanuję jak jednocześnie robić zdjęcia i czesać - dodam może w końcu parę tutoriali :)

Pouf z fantazją - pozwólcie że nazwę go tak roboczo. Do oglądania z daleka ;)


19 czerwca 2014

Liebster Award - part 1!

 Today I'd like to answer to some question which are part of mine Liebster Awards. Thank you, Gina and Gabriela! Because this post is way too long I'll choose next bloggers and questions in the near future. Forgive me ;)

Dziś kolejna dawka Liebster Award. Do zabawy zaprosiły mnie Gina i Gabriela - dwie wspaniałe blogerki kostiumowe. Ponieważ post jest przeraźliwie długi, osoby do liebstera wyznaczę już niedługo - w osobnym poście. Mam nadzieję, że do tego czasu zdążę wymyślić również ciekawe pytania ;)


15 czerwca 2014

Mrówka testuje: Żelazko Bosch Sensixx'x DI90. Podejście drugie!

Wpis powstał w ramach współpracy z marką BOSCH. Poprzedni wpis na temat samego żelazka znajdziecie TUTAJ.

Hello my dear foreign readers! 
Today is second post made in cooperation with BOSCH, so I won't translate it to English. If you want to read something about the iron which I am testing, let me know - I'll translate it.

Przyszedł czas na pierwszy, praktyczny test żelazka BOSCH. Przygotowałam dla was krótkie zestawienie (niestety- wybiórcze), w którym wyprasowałam trzy (i pół) rzeczy. W grupie testowej znalazła się batystowa sukienka w groszki (pasowana), bawełniana sukienka w groszki (pudełkowa) i lniana koszula w groszki  (just kidding. Wiem, mam problem z groszkami. W szafie na 7 sukienek letnich w groszki jest ... pięć). Tkaniny trudne, kroje nie pomagają, lnu nie cierpię. Dodatkowo - wszystko zostało wyjęte z worków próżniowych po lecie, rzucone na stolik obok szafy i czekało na sądny dzień, aż postanowię prokrastynować pracę magisterską ;) Zobaczymy co mam do powiedzenia.



11 czerwca 2014

Dry Shampoo DIY

Z reguły nie eksperymentuję z nowymi kosmetykami, ale tego nie mogłam nie wypróbować ;) Przepis znalazłam na Wizażu, wypróbowałam - działa!
Today I'd like to show you easy and quick recipe to make dry shampoo (powder shampoo?). It really works! Sorry if my recipe description would annoy you - I don't really have too much practice with writing about cooking, DIY cosmetics in English etc ;)


8 czerwca 2014

Citybooks.

Jakiś czas temu wspominałam na facebooku o pewnym projekcie. Dziś chciałabym wam go przybliżyć :)
Some time ago on the Facebook I mentioned about one project. Today I'd like to show it.

Fot. Maciej Rukasz

6 czerwca 2014

Retro Weekend.

Jak z pewnością część z Was już wie dzięki Eleonorze, parę dni temu miałam przyjemność brać udział w Pokazie Mody Retro. Pokaz miał miejsce na terenie zabytkowej stacji kolejki wąskotorowej w Rudach i był organizowany przez Projekt "Mazelonka" i GRH Gross Rauden.
Some days ago I've been participating in "Retro Fashion Day" in Rudy. It was organised by Project "Mazelonka" and Gross Rauden Reenactment Group.




4 czerwca 2014

Pouf!

Dziś chciałabym wam przedstawić moją interpretację osiemnastowiecznego poufa - charakterystycznej fryzury tamtej epoki. Mój pouf jest malutki, wiejski, i bezperukowy. Ot, fryzurka na codzień ;)
Today I'd like to show you my interpretation of XVIIIth century pouf hairstyle. It's really little, country style and it doesn't need a wig to make. Just everyday hairstyle ;) 





Modelką jest Magda, do uczesania użyłam około 10 wsuwek. 5 minut roboty ;)
My model was - as usually - Magda, to make that hairstyle I used 10 hairpins.  5 minutes to make the hair ;)

Miłego dnia!
Have a nice day/night!


2 czerwca 2014

Mrówka testuje: Żelazko Bosch Sensixx'x DI90. Podejście pierwsze!

Witajcie :)

Hello, my foreign readers! Today I have post about new iron which I've got for testing, and I'm not going to translate it. If you want to read about it, let me know, then I do it ;)

Dziś przychodzę do Was raczej z nietypowym wpisem. Jakiś czas temu firma BOSCH magicznym sposobem dowiedziała się, że wprost nie cierpię prasowania i zaproponowała mi przetestowanie i ocenienie ich nowego żelazka. Chcieli mi udowodnić, że dobry sprzęt może zmienić moje podejście do tej raczej przykrej czynności ;)

Jak, jak to ja, przyznawać innym racji nie lubię, więc do testów żelazka przyłożę się rzetelnie. Dziś przekażę wam garść informacji na temat żelazka, a już niedługo napiszę wam, jak sprawdza się w akcji. Wybaczcie mi wszelkie nieprofesjonalne wyrażenia - na technicznej budowie żelazek nie znam się, dlatego postaram się wszystko wyjaśnić "po swojemu" ;)

Do testów otrzymałam żelazko BOSCH Sensixx'x DI90 z systemem MotorSteam, funkcją AntiShine oraz mocą 3200W.

źródło: http://www.infoboard.de/

29 maja 2014

II Costume Picnic in Pszczyna. II Piknik Kostiumowy w Pszczynie.

Czas i na mnie, abym podsumowała II Piknik w Pszczynie. Będzie to o tyle trudne, że i mnie dopadła zbiorowa amnezja ... ;)
It's time for me to show you my "view" of II Picnic in Pszczyna" It could be really hard because as the rest of us, I don't know really well what was happening ;)


22 maja 2014

How to wear? Czyli o tym co dama nosiła pod suknią ...

Skorzystałam, że Magda wpadła do mnie na dwa dni (właściwie do mojej mamy - uszyć sukienkę), i sfotografowałam bieliznę XVIII wieczną. Dziś możecie popatrzeć między innymi, jak wygląda ubieranie całego ustrojstwa "od kuchni".

Na potrzeby "sesji" dorobiłam ekspresem caraco. Z bluzki uszytej przez mamę wiele lat temu. Niektóre rzeczy po prostu się nie starzeją ;)

W pierwszej kolejności ubierano koszulę, pończochy i buty. Buty ubierano przed włożeniem gorsetu - wierzcie na słowo, w gorsecie odpada ubieranie czegokolwiek, czego nie można po prostu wsunąć ;) Takim typem buta były mulety - klapki na obcasie. Kolejnym elementem ubioru był gorset. Mój ma dwa wiązania - z przodu i z tyłu, aby umożliwić jego samodzielne ubieranie.


Kolejnym elementem stroju jest bum pad/bum roll/cul de paris/pieróg. Ma na celu podkreślenie bioder, zaznaczenie talii i nadanie objętości spódnicom. Podobno dobrze się również na nim śpi :)


Kolejnym elementem bielizny jest halka. Moja powstawała przez 3 dni, w większości ręcznie. Maszynowo przeszyty jest jeden pasek ... Mama stwierdziła kategorycznie, że za długo to trwało ;)







"Outfit" uzupełniłyśmy rzeczoną bluzeczką. Często damy ubierały takie nakrycia wierzchnie po domu. Wciąż brakuje fichu i czepka ( no i oczywiście sukienki), ale mam nadzieję do niedzieli wszystko skończyć ... Tymczasem - reszta zdjęć ;)





 Kto chce zobaczyć samą fryzurę? :)
 Miłego dnia!