25 września 2015

5 najlepszych* seriali internetowych**

* Subiektywnie!
**Z oczywistych względów dostępnych na YouTube :)



Jako że niedługo (za sześć dni!) rusza pierwszy polski kostiumowy serial internetowy, "1815 vlog", postanowiłam podzielić się z Wami moimi ulubionymi produkcjami tego typu. Seriale internetowe są dla mnie strzałem w dziesiątkę - krótkie, treściwe, często dodawane i absolutnie darmowe. Dodatkowo - często wokół serialu jest zbudowana cała "druga rzeczywistość" - bohaterowie mają swoje konta w social media, na których można równolegle poznawać ich przygody, wspominane epizodycznie postacie okazują się często "gwoździami programu" - mnie jako marketingowca i wielkiego fana internetu niezwykle taka "bańka" wyobraźni pociąga!

Nie przedłużając jednak.


5 września 2015

Legimi - jak wpaść w czytelniczy nałóg :)

Wokół usługi Legimi oraz abonamentu na książki krążyłam już od dłuższego czasu - czytając o nim u Ani z bloga Ania Maluje, a także trzeźwo spoglądając na moje potrzeby czytelnicze, postanowiłam zdecydować się na wykupienie usługi. Powstrzymywał mnie brak odpowiedniego nośnika - mój telefon jest w stanie agonalnym (:D), tablet rozbity, a kompter czeka wymiana.

Bodźcem przyspieszającym decyzję okazała się ograniczona czasowo oferta - zamówienie nielimitowanego dostępu do książek oraz czytnika. I wszystko ważne tylko do 31 sierpnia ...


31 sierpnia 2015

Dzień Blogera! - blogi, które czytam regularnie.

Wesołego Dnia Blogera!
Z okazji naszego święta, powinnam wskazać 10 blogerów, których podziwiam.
Ja pokażę Wam dzisiaj polskie blogi, które śledzę regularnie J

9 sierpnia 2015

UFO - Patriotic Stays.

*UFO (Unfinished Object) - Projekt rozpoczęty, i z jakiegoś powodu porzucony w trakcie wykonywania. Termin ten jest dość rozpowszechniony wśród rękodzielników, szczególnie w kręgach krawieckich.

Finally! I had finished my UFO project - stays for XVIIIth century, in progres over a year. Here you have some photos!



No, od teraz mogę się nazywać prawdziwym kostiumerem - pierwszy ukończony projekt UFO za mną!


28 czerwca 2015

Where's my time!?

https://businesscollective.com/

Today's post is about lack of time management in my life. Translation will be here soon :)

Totalny brak czasu.
A właściwie: totalne niezorganizowanie się w czasie.
Znacie to? Macie tyyle planów na na życie, a dziwnym trafem, np. w trakcie rocznego podsumowania okazuje się, że prawie nic nie zrobiliście.
Ze mną aż tak źle nie jest, choć nie jest też idealnie :)

Ostatni post na blogu: 7 luty. Od siódmego lutego zdążyłam uszyć ten nieszczęsny gorset (wraz z mamą - przyznaję się ;)), zdążyłam również uszyć sukienkę Lady Mary z Downton Abbey (większa część zaszczytu przypada mojej mamie). Ale kostiumowo nie zrobiłam nic więcej bo...

Nie mam czasu.

A właściwie czas mam, ale źle go organizuję :)

Trzy tygodnie temu miałam w pokoju istny armagedon: zawartość szafy i komody leżały na podłodze. Przez 3 tygodnie, bo nie miałam siły ani czasu (czas oczywiście był - źle wykorzystany ;p) posegregować ubrań. Gdy w końcu zacisnęłam zęby i to zrobiłam zajęło mi to może godzinę.

Od pół roku pracuję na pełnym etacie - osiem, czasami do 11 godzin dziennie (w nagłych wypadkach - taka specyfika pracy). Tylko dlaczego w praktyce mam wyjęte dodatkowe 4 godziny z życia przez dojazdy? (mieszkam 10 km od swojej pracy i czasem wracam do domu 3 godziny dziennie - sic!). A wystarczyłoby powiedzieć: "Sorry wszystkim, muszę wyjść za 3 minuty, bo inaczej nie zdążę na autobus. Zrobię to jutro". Nie potrafię odmawiać. Moich znajomych widuję bardzo rzadko i niestety coraz rzadziej się z nimi kontaktuję. Wracając do domu mam ochotę tylko spać. Nie ciągnie mnie do Facebooka, komputera, czytania, szycia. Wszystkiemu winne zmęczenie i rozleniwienie. No i zła organizacja w czasie :)

Wszystko rozbija się o organizację i czas. I asertywność :D

Od jakiegoś czasu dojrzewam do tego, że powinnam ustalić sobie priorytety w życiu. Nauczyć się planować swoje cele. Planować absolutną większość swojego czasu - zarówno zawodowego, jak i prywatnego,tak aby maksymalnie je wykorzystać.

Wyznaję zasadę filarów życia, którą wśród blogów rozpowszechniła Ania Kęska. Staram się utrzymywać między nimi równowagę, chwilowo jednak jest ona mocno zaburzona: zła organizacja sprawiła, że prawie przestało u mnie istnieć życie osobiste, hobby, natomiast niemiłosiernie absorbująca stała się praca zawodowa. Nie podoba mi się to.

Potrzebowałabym albo dłuższej doby, albo kogoś, kto by za mnie robił większość rzeczy :)

Postanowiłam z tym walczyć.

1. Prowadzę kalendarz. A właściwie trzy kalendarze :) Dwa tradycyjne książkowe, jeden elektroniczny. Wciąż szukam idealnego dla siebie systemu. Zapisuję w nich ważne daty (np. spotkania z klientami, deadline'y, fryzjera, lekarza, spotkanie ze znajomymi :)), jak i zadania do wykonania (bez tego tonę w zaległościach. Zaraz, i tak w nich tonę ;P) 

2. Chodzę spać i wstaję o regularnych porach. Wciąż bywa z tym różnie, ale organizm już się przyzwyczaił do rozkładu dnia i często budzi się przed budzikiem (choć tu dużo daje też niezasłanianie roletą okna ;)). Zwykle chodzę spać między 23:00 a północą, a wstaję o 6:30. Czasami, jak jestem bardzo zmęczona, po przyjściu z pracy dosypiam około godziny (wiem, że to błąd i taka drzemka nie powinna trwać dłużej niż 15 minut). Planuję powoli przyzwyczajać organizm do wstawania o 5:00 rano - dodatkowe 1,5 godziny zawsze mile widziane! :)

3. Wykorzystuję czas pozornie nie do wykorzystania. Gram w Candy Crusha, czytam książki i sprawdzam Facebooka w drodze do i z pracy. 4 godziny piechotą nie chodzi :)

4. Planuję pozornie nieważne rzeczy. Jeżeli nie zaplanuję sobie np. fryzjera, zakupów czy dziennej dawki ruchu, prawdopodobnie albo o niej zapomnę, albo nie będę miała siły tego zrobić :)

A co jeszcze chcę zrobić, żeby znaleźć więcej czasu?

4. Sprzątać częściej. Proste, genialne i niedoceniane. Jeżeli mogę poświęcić na sprzątanie 15 minut dziennie, a nie 8 godzin w weekend, wybór jest oczywisty :)

5. Planować swój tydzień, miesiąc i rok. A także 5 i 10 lat. Stawiać sobie cele, które będę chciała osiągnąć. Potrzebuję motywacji :)

6. Wykonywać wolny zawód. Nie teraz. Marzenie na przyszłość - móc pracować kiedy ja chcę, a nie kiedy tego wymaga umowa. 

7. Rozwijać się.  Zapewnić sobie poczucie dobrego wykorzystania czasu. Zrobiłam prawo jazdy, teraz czas na następne wyzwanie :) Obecnie postanowiłam zgłębić tajniki haftu. Chciałabym też się nauczyć włoskiego ... :D


A wy jak sobie radzicie z brakiem czasu? Macie swoje metody na jego znalezienie? Podzielicie się? :)

Miłego dnia!

Asia








7 lutego 2015

1910 corset - research

I've decided to make another corset. This time, 1910s one. So, here's where the epic journey begins ...
I know, that it should be most-a-like natural fabrics, like cotton, linen and it should have lovely, very tiny stripe pattern. Preferably - white-grey colour combination. Some long, flying lace is highly desired. And there should be garters, definitely!


Now what I have: 
- 1910 corsets' knowlege - something-like-a-zero
- corset sewing wisdom - something-like-a-zero-with-no-ability-to-learn-my-own-mistakes :D
- fabrics - only for mock up (really mad shade of red. or green.)
- pattern - underbust one, when I need overbust one. It's still on a little paper sheet.
- millinery - I have garters. And MAYBE there is something ... somewhere at ... well, I really need to clean :D
- boning, closure - only eyelets. with no working fancy scissors-a-like to get them on.
- time - hell to little!

So, there is one women. One corset. One journey. Let it begin.



Nawet nie wiecie, jaką ekscytację czuję, siadając do tego posta!

Fakt, że go piszę oznacza, że wracam do życia, do tego co kocham: do igieł, szpilek, nici, cierpliwego szycia.

Ale zanim pokażę wam postępy prac nad gorsetem, najpierw pokażę wam czego chcę - to znaczy co mam nadzieję zobaczyć za miesiąc :)







Dokładny wykrój, z jakiego będę szyła swój gorset: Festive Attyre, 1910 rok.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Gorset z 1910 roku krąży w mojej głowie mniej więcej od pół roku, coraz bardziej się krystalizując. Wiem, że ma być jasny, w paseczki, ozdobiony koronką i wyposażony w podwiązki. Kanony modnej sylwetki tamtego okresu determinują również jego budowę: ma być długi, wysmuklający biodra (i talię, choć w moim wypadku tu może być problem ;p) i coś co mnie martwi - nie obejmujący biustu. Ja nie mogę sobie na to pozwolić. Dlatego kombinuję! wciąż waham się, czy zabudować wyżej gorset, czy dodatkowo uszyć ... epokowy biustonosz :)








Źródła: 1, 2

Kolejnym problemem - wydawałoby się - nie do przeskoczenia - jest dla mnie brak usztywnienia do gorsetu. Muszę poszukać tanich (i dobrych) fiszbin spiralnych i płaskich oraz solidnego buska. Albo ... zdecydować się na nieoklepane rozwiązania :)

Ten bardzo kusi - pochodzi z 1910 roku i nie ma brykli!






Źródła: 1, 2, 3, 4, 5

Jak widać, dużo wyborów, pracy i nauki szycia gorsetów przede mną. Trzymajcie kciuki! Niedługo postaram się pokazać wam gotowy wykrój :)


Pozdrawiam!

Asia

1 lutego 2015

VII Jakobicki Bal Szkocki - VIIth Scottish Ball in Cracow

Today I'd like to show you some of my memories from VIIth Scottish Ball in Cracow. If you ever will be in Poland in january, you have to take part in it! :)

Jestem paskudnym blogerem, przyznaję się bez bicia! :) Zamiast pracować nad nowymi postami, nie tylko zaniedbuję swojego bloga, ale i czytanie Waszych :( A wszystkiemu winien Candy Crush, a jak! :)

Wiem, że zalegam wciąż z drugą częścią sprawozdania z warszawskiego Balu (ale nie czarujmy się - po prostu nie wiem już co napisać), jednak chciałabym nieco powspominać bal szkocki.
Tegoroczny był już siódmą edycją, powiązaną z tematyką jakobickich powstań w XVIII wieku.
Temat ciekawy, datowanie niezbyt szczęśliwe (te stelaże!), za to historia z nim powiązana jak najbardziej ciekawa! W ramach wspomnień do dzisiaj słucham dud, oglądam tańce szkockie nad mieczami (Argylle Broadsword - dziękuję Maialis za informację!) i podziwiam panów w kiltach :)

Niniejszym zapraszam Was do zapoznania się z moimi wspomnieniami z VII Jakobickiego Balu Szkockiego.

Bal odbył się 24 stycznia w Dworku Białoprądnickim. Miejsce - idealne! Epokowe wnętrza, dwie duże sale (jedna była jadalnią - bufetem, ale część gości szybko zrobiła z niej użytek taneczny :)), i ten klimat - idealny na tańce. Dodatkowo, frekwencja dopisała - na balu było 120 osób! :)

Spokojnie, umiem liczyć, tu nie ma ponad stu osób. To tylko reprezentacja Krynoliny :) Na zdjęciu brakuje Unicornis i Maialis

XVIII wiek razem! :) Znów brakuje Unicornis :)

Dresscode tegorocznego balu obejmował stroje z połowy XVIII wieku. Oczywiście, dresscode został w większej ilości przypadków złamany. Tym sposobem, będąc na balu widzieliśmy zarówno stroje barokowe, suknie z lat 1750- tych (udało mi się idealnie wpasować!), angielki i redingnoty z końca XVIII wieku, suknie napoleońskie, bedmeierowskie, z lat 40-tych XIX wieku, jak i współczesne, szkockie i nie szkockie stroje wieczorowe.

Znajomi rekonstruktorzy z Garnizonu Fortecy Częstochowskiej- pozdrawiam! :)


Udało nam się przetańczyć aż 19 tańców (osoby niewprawione i nieznające kroków przetańczyły około 12 :)), zarówno szkockich jak i angielskich, zobaczyć dwa pokazy zespołów Szkoły Tańca Jane Austen i tańca szkockiego Comhlan, jak i oplotkować połowę znajomych :)

Tak, nigdy nie wypadam z roli :) I widzicie Malais(czeszę) i Unicornis (w kapeluszu)!





Bal był dla mnie świetny. Niestety, nie jestem obiektywna, bo krakowskie bale uwielbiam. Z niecierpliwością czekam na  bal przyszłoroczny i serdecznie zapraszam was do spotkania na sali balowej za rok! :)

Zdjęcie z dnia po balu, z krynolinowego spotkania :)

Kiedy Was zobaczę na balu? :)

Asia.




21 stycznia 2015

Show me your ... outside :)

I'd like to show you some brilliant and just cute packaging, which I found lately :)Have you ever got some of them? :)

Dla części (dobrze, dla większości :)) z Was nie jest tajemnicą, że zawodowo jestem związana z marketingiem i promocją. Jednym z szeroko pojętych atrybutów, części składowych marketingu jest opakowanie - przynależne jednemu z elementów 4P, czyli produktowi (wielka czwórka marketingu: Product, Price, Promotion, Placement, czyli odpowiednio: produkt, cena, promocja i dystrybucja).
Dla mnie jednak sprawa nie jest taka prosta, bo w moim mniemaniu opakowanie i promocja są ze sobą silnie związane - dobrze opakowany produkt może sam dla siebie stanowić reklamę, plus nie uwierzę, że nie kierujemy się designem w wyborze między dwoma podobnymi produktami :)

Dziś chciałabym wam pokazać moje osobiste top 10 opakowań dedykowanych jakiemuś produktowi (opakowania DIY to osobny, rozległy temat. Podobnie jak kalendarze :)).Jest to oczywiście absolutnie subiektywna lista. Zaznaczam również, że nie segreguję w żaden sposób zebranych przykładów.

1.
fot. lovelypackage.com

2. Oczywiście, że nie mogło tu zabraknąć starych, bogato zdobionych opakowań :)
fot. luckypony.co.za


3.
fot. enfuzed.com
4. 
fot. i.imgur.com
5. No dobrze, jedno DIY się wkradło :)
fot. feedly.com

6.
fot. behance.net
7.
fot. muymolon.com
8.
fot. pinthemall.com
9. Zgadnijcie czego to opakowanie :)
fot. www.thedieline.com
10.
fot.thedieline.com


Prawdę mówiąc, mogłabym dodać również numery 11, 12 i 13, ale ... okrągła dziesiątka zobowiązuje :)

Które opakowanie Wam się podoba najbardziej?

Dobranoc!

Asia.

6 stycznia 2015

Very promising purchases.

Today I'd like to show you my latest historical purchases from ... big outlet shops (don't know how you call it - these shops are Tesco and Aldi, and probably they can be compared to Walmart or Sears - just a "little" smaller than these ;)) I really like to purchase there some historical things - they are usually really cheap( all purchased things cost someting like $2), good quality(cotton, leather, silk) and suitable for most of decades :) Here you have only two things which I got: new red leather gloves ($3!) and white, thick, cotton stockings which are ... 2-sizes-too-small, overknee socks ($2). I love that kind of  shopping! :)

Jednym z najciekawszych i najbardziej pociągających (dla mnie) atutów kostiumerstwa, odróżniających go od rekonstrukcji historycznej jest fakt, że mogę kombinować. Nikt, kto kiedykolwiek miał do czynienia z naszą pasją, nie zaprzeczy, że jest to hobby drogie, czasochłonne i bardzo absorbujące. Kosztują stroje (i wszystkie ich składowe), kosztują akcesoria, wyjazdy, imprezy, a także wiedza. Kostiumerstwo (o którego nazwę, definicję i określenie wciąż toczymy w Polsce walkę!) różni się od rekonstrukcji rozluźnieniem rygorów poprawności historycznej. Uważamy, że nam wolno czerpać z kostiumów i historii mody esencję tego, co jest dla nas najważniejsze - kroje, ogólną estetykę, techniki szycia, odczucia - przymykając jednocześnie oczy na niedoskonałości naszych strojów: nie zawsze odpowiednie wzory tkanin, odcienie, zdobienia czy skład surowcowy. Nie chciałabym wchodzić dziś w debaty na temat granic kostiumerstwa (czy w ogóle jego istnienia - choć autorytety nasze prawa już częściowo poparły :)), czy zasadności przenoszenia nazwy jako kalki określenia angielskiego (kostiumer pochodzi od angielskiego słowa costumer i zdajemy sobie sprawę, że w języku polskim oznacza głównie pracownika teatru zajmującego się kostiumami scenicznymi), chciałabym się skupić na innym, o wiele przyjemniejszym aspekcie kostiumerstwa: pozwala zbierać w sklepach bardzo wartościowe, przypadkowe łupy :)