29 maja 2014

II Costume Picnic in Pszczyna. II Piknik Kostiumowy w Pszczynie.

Czas i na mnie, abym podsumowała II Piknik w Pszczynie. Będzie to o tyle trudne, że i mnie dopadła zbiorowa amnezja ... ;)
It's time for me to show you my "view" of II Picnic in Pszczyna" It could be really hard because as the rest of us, I don't know really well what was happening ;)





W tym roku piknik planowałyśmy nieco po wariacku - w stosunku do zeszłego roku, gdzie wszystko było zanotowane, zaplanowane i spisane, nie popisałyśmy się zdolnościami logistycznymi :) Nie wiedziałyśmy ile będzie osób, jak dokładnie piknik przebiegnie, ani czy wszyscy sprostają warunkowi dresscode'u. Okazało się, że brak planowania wyszedł nam na zdrowie - wszyscy byli przebrani (no, prawie wszyscy ;p) było nas więcej, niż się spodziewałyśmy, a jakiekolwiek scenariusze i tak by diabli wzięli, bo zabawa i beztroska zdominowały cały dzień.
This year everything was a little freaky and planned in lazy way - last year we noted, planned, organised everything. Right now everything was totally turn upside down. We didn't know how much people will arrive, how the picnic will be going on, would everyone be able to come with XVIIIth century costume. It turned out that not having any plan was the best plan ever ;) Almost everyone had matching costume, there was also much more people than I was wishing for! All time Sunday was one big joy, playing and easiness.




Mój dzień zaczął się od samotnej podróży do Pszczyny (nie opłacało mi się jechać przez Katowice z resztą grupy), w czasie której pojawiły się pierwsze komplikacje. Eleonora Amalia miała się spóźnić (ale było jej to wybaczone), miałam przyszyć do sukni haftki, ale jadąc starym składem, nie mogłam nie śledzić stacji. Dojechałam więc do Pszczyny sama, wysiadłam i zaczęła się komedia pod tytułem "Asia i jej orientacja w terenie" ;) W końcu, z przygodami, dotarłam na Pszczyński rynek. Jedno, co absolutnie nam się udało i każda z nas była z tego powodu zadowolona, to pogoda. W pełnym słońcu, odprowadzana zaciekawionymi spojrzeniami przechodniów (totalnie nie wiem dlaczego ;) kostiumu na sobie jeszcze nie miałam), usadowiłam się pod murem zamkowym i zaczęłam się niepokoić. Byłam sama! Dziewczyny nie odbierały telefonów, jedenasta zbliżała się nieubłaganie, a nas w komplecie jak nie było, tak nie było. W końcu udało mi się skontaktować z MrsNelly (o której perypetiach z dotarciem na piknik możecie przeczytać tutaj), i już spokojna, czekałam na dziewczyny. Obserwowałam z zaciekawieniem targi ogrodnicze, które miały również miejsce w niedzielę. O ironio, zawsze z datą spotkań i zlotów trafiamy w inne, większe imprezy ;)
My day started with lonely journety to Pszczyna, because it wouldn't be too smart to go with all girls from Katowice. When I come to train station, there emerged first problems: Eleonora Amalia was going to be late (but it was totally understandable), I could'nt finish my dress, because I had to keep eye on the stations which I was passing. Finally, I came to Pszczyna and then started some kind of comedy which I can call "Asia (my shorted name, full is Joanna) and Her Orientation in the Field". I've almost lost in the Pszczyna's streets ;) But all safe I've found Pszczyna's Market and there I've waited for the rest of girls. After long waiting MrsNelly and her sister came, a little later there were Koafiurzystka, Porcelana, Maqda, Edzia, and Justyna from Jane Austen Dance School. All the time I was admiring beautiful little gardens made especially for "Daisy Days" (yes, THAT Daisy von Pless).




Po zebraniu prawie wszystkich dziewczyn, wyruszyłyśmy na poszukiwanie miejsca odpowiedniego na osiemnastowieczny piknik. Zadanie niełatwe, bo pszczyński park składa się chyba z samych takich miejsc. Znalazłyśmy jednak naszą własną, prywatną wysepkę (która później stała się punktem obserwacyjnym historycznej fauny ;)) i z westchnieniem ulgi porzuciłyśmy kosze, pudła, tobołki, wieszaki, halki i koce.
After founding almost all girls we have gone looking for place for our picnic. It was hard, because all Pszczynas's Park is made of beautiful places. Finally, we found perfect location: on the island, behind trees (I we thought that it can give as some privacy, lesson for future - there's no such thing as privacy when you wear historical costume) and we started settling our camp.






Po wesołym - i jak się okazało głośnym - przebieraniu i zszywaniu sukienek, prezentowaniu zgoła innowatorskich metod modelowania torsu i pośpiesznego czesania włosów, mogłyśmy rozlokować kocyki, wyjąć porcelanową zastawę, rozładować kosze ze smakołykami i rozpocząć zabawę.
After cheerful and loud chaning clothes and sewing dresses, presenting really innovative way of wearing corsets and making really XVIIIth cenury poufs, there was time for making our picnic area. We brought rugs, picnic baskets, some sets of porcelaing, lot's of sweets (homemade!) and the party began :)





W międzyczasie pojawiła się Loana z dwoma przeuroczymi córeczkami (Iza po prostu zawojowała towarzystwo, Ada, młodsza, nas oczarowała), Eleonora oraz kuzynka MrsNelly, Paulina oraz Joasia Puchalik, która wpadła na chwilę, a z którą niestety się rozminęłam :(
During all that activities Loana, Paulina (MrsNelly cousin) and Joasia Puchalik joned us. Unfotunately, I didn't spend too much time with Joasia(funny, it's also shorting of Joanna's name;)). 





Sam piknik przebiegał ... szybko i wolno, chaotycznie i bardzo sensownie, tu i tam, wszędzie i właściwie nigdzie :) Niewiele pamiętam z całego dnia od momentu ubrania się w strój, wiem jednak, że grałyśmy w ciuciubabkę, "patyczki" (wysoce zręcznościowa gra damska - długie, powłóczyste spódnice obowiązkowe), wiem również, że dużo spacerowałyśmy, jadłyśmy, szyłyśmy i haftowałyśmy, czytałyśmy, plotkowałyśmy, podziwiałyśmy suknie i właściwie ... robiłyśmy wszystko na raz :)
Our picnic was really crazy thing. Tt was slow, fast, chaotic, sensible, here and there kind of thing. I don't remember too much of the all day. I know that all we were doing refered to eating, laughing, playing Three Graces and Blind Man's Bluff. There was also a lot of chattering, sewing, emboidering, reading, and a lot of this kind of stuff ;)





Nieodłącznym elementem naszych zlotów stały się błyski fleszy, czający się na nas fotografowie i turyści oraz zabawne pytania, których spisywaniem zajęły się już dziewczyny. Naprawdę musimy zrobić sobie wizytówki! ;)
A little reflection: big part of our costuming turned out to be posing, taking pictures with lots of tourists, funny questions and looks from behind the "curtain" of leaves. We must to make some business cards ... ;)



Osobiście uważam że tegoroczny piknik był najlepszym zlotem jaki do tej pory miałyśmy. Te same kostiumy, urok miejsca, panujący beztroski nastrój i nawet jeśli złudna, to dla nas realna bariera oddzielająca nas od XXI wieku - to wszystko sprawia, że widzę sens w dalszym staraniu się i walce o swoją pasję.
Personally I think that this year picnic was the best of our meetings. All people in the same epoque, magic of the place and that imagine wall between us and XXI century  - that's what I love and what motivates me to further actions.



Kogo z Was zobaczę za rok? :)
Who of you will be with us next year? ;)

Miłego dnia!
Have a nice day/night!



10 komentarzy:

  1. Też uważam, że ten piknik był najlepszy! :) Wygląda na to, że ze zlotu na zlot jest coraz lepiej - i niech tak zostanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! ;) Jak by nie patrzeć, ciągle się uczymy ;)

      Usuń
  2. jejku,ale piękne suknie i ogólnie zdjęcia :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się Twój blog, fajnie że go znalazłam :) Przecudowne sukienki miałyście :) A zdjęcia z pikniku są takie piękne, że aż przenoszą w XVIII wiek, gdy się je ogląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi! ;) Nastrój na samym zlocie jest wręcz magiczny - takie oderwanie od rzeczywistości ;)

      Usuń
  4. Ostatnie zdania - o to to. Coś podobnego pisałam u Nelly - to właśnie wspomnienia takie jak te sprawiają że chce mi się podnieść i dokończyć coś czym cisnęłam w ścianę (jestem za nerwowa i za impulsywna na szycie:D). Bo wiem że będzie warto.
    PS. Ciuciubabka to Blind Man's Bluff? Nie miałam pojęcia:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, w środowisku malkontentów trzeba mieć pewne cele wyznaczone, bo się zwariuje ;D A ciuciubabka to Blind Man's Bluff według tłumacza google ;) a tłumaczowi googlowemu w takich sprawach zwykle ufam ;)

      Usuń
    2. Magda, co Ty! Mi się bardzo Twoja kiecka podobała! W moim odczuciu była najdokładniejsza - jestem zachwycona jej zdobieniem! Więc jak za nerwowa i za impulsywna - ja bym w życiu nie zrobiła takiego zdobienia, nawet nie zabrałabym się za nie! :P
      Nie wiem, co Wy macie z tą amnezją - ja doskonale pamiętam cały piknik :) Inna sprawa, że głównie zajmowałam się obsługą moich bab oraz siedzeniem na kocu :P Dużo do pamiętania nie było.
      Ktoś jeszcze oprócz mnie miał kosz piknikowy? Ja miałam wersję współczesną, jak wyglądają stare kosze piknikowe?
      Piknik był fajny :) Miał parę niedociągnięć, w tym moją nieprzebraną osobę :P, ale ogólnie był bardzo dobry - głównie dzięki uczestniczkom :) Dziękuję dziewczyny!

      Usuń
    3. Asiu, nie pamiętam czy był jeszcze jakiś kosz, czy tylko pudła na kapelusze - amnezja ;p ale fakt faktem, że totalny spontan organizacyjny tym razem wyszedł nam na zdrowie ;p

      Usuń