25 sierpnia 2012

Tag: 7 prawd o mnie.

today: tag 7 truths about me.
1. I'm singing in the choir :)
2. I can easily remember long numerical sequences, but can't remember names, dates, facts ... grr!
3. I've been writing stories since I was 9.
4. I learned English in a year, but I didn't learn French in 12 years
5. I hate learning by heart!
6. When I'm home alone, I speak to microwave :)
7. I have specific sense of humor. My close friends can't be serious with me too long.
---
Uwielbiam tagi :) Więc się ucieszyłam, gdy tag do mnie dotarł! Zatagowała mnie Ki@


- napisać siedem prawd o sobie,
- otagować kolejne 10 osób.

1. Śpiewam klasycznie/w chórze :) Kiedyś, dawno temu chodziłam do szkoły muzycznej (grałam na gitarze, ale nie lubiłam tego) i miałam zamiar próbować swoich sił na akademii muzycznej w śpiewie właśnie :) Ale - dzięki Bogu - życie weryfikuje plany, nie wyobrażam sobie traktować śpiewu jako obowiązku ;)

2. Mam dosyć dziwny talent do zapamiętywania ciągów liczbowych - numery PESEL, telefonów, kody pin do kart bankowych, kredytowych i SIM, a także numeryczne i nie tylko hasła do różnych kont internetowych. 7, 8 cyfrowe kody identyfikacyjne do różnych portali mam w głowie, tak samo wiele nieaktualnych numerów telefonów i gadu gadu :) Za to za nic nie potrafię zapamiętać dat, urodzin, nazwisk i imion :(

3. Piszę opowiadania od 9 roku życia. Od 12 lat pracuję nad swoją własną powieścią, obecnie jest to już chyba 6 wersja.

4. Mam wybiórczy talent do języków. Angielskiego nauczyłam się w rok (komunikatywnie, mogłam czytać książki w oryginale. Obecnie wolę słuchać i czytać niż pisać i mówić ;)), francuskiego uczyłam się 12 lat i nadal nic nie umiem. Po dwóch latach nauki rosyjskiego umiem tylko rozszyfrować cyrylicę :)

5. Nie cierpię uczyć się na pamięć! Na studiach wolę przedmioty logiczne oraz kreatywne.

6. Gdy jestem sama w domu rozmawiam z mikrofalówką lub piekarnikiem :)

7. Jestem osobą z bardzo specyficznym poczuciem humoru :) Powiązane jest to z moją wyobraźnią (nazbyt wybujałą) oraz osobą mojej zwariowanej sąsiadki. Ci, co mnie znają dłużej i lepiej, nie potrafią zbyt długo w mojej obecności zachować powagi :)

Taguję:
Mazik

Oraz każdą osobę która to czyta i ma ochotę wziąć udział w zabawie :)

17 sierpnia 2012

Halka regencyjna - ukończona

Finished regency bodiced petticoat!
---
Szycie halki zajęło dużo czasu. głównie dlatego, że nie chciało mi się nad nią przysiąść raz a dobrze, tylko robiłam po kawałeczki co dzień, dwa.
Nie jest idealna, ale swoją podstawową funkcję spełni: odbije sukienkę od nóg, podtrzyma co trzeba, zapewni odpowiednią sylwetkę.

Model jest bardzo kombinowany, ale oscyluje między latami 1800-1820.

Zdjęcia na ludziu:



Zdjęcia na Gryzeldzie (tak, mój manekin ma imię):





Teraz sukienka. Mam już mniej więcej skrystalizowane, co chcę. Pytanie, czy to znajdę :)

16 sierpnia 2012

I wreszcie i ja - laminowanie żelatną!

Yesterday I tried gelatin hair lamination. I wasn't too satisfied with the results, but today I change my mind. It's not bad. But also not the best ...

----

Zastanawiam się wciąż, co ma być pierwsze: ukończona halka czy moje wrażenia z laminowania żelatyną (baaardzo mieszane), i także, czy nie rozbić tego na dwa osobne posty, żeby włosomaniaczkom nie zawadzała moja halka :) Hm, zobaczymy ilościowo.

Zacznę od laminowania.

Chyba jestem jedną z ostatnich osób, która próbowała żelatyny :) Jestem z natury leniwa, lubię się rzeczy dowiadywać, ale już niekoniecznie testować na sobie, szczególnie gdy czynności przy testowaniu jest więcej niż trzy.
Wzięłam się jednak w garść i zrobiłam laminat z żelatyny. Sposobem Anwen i Miss Fashionistki, czyli na mokro ( moja suszarka już nie suszy, ona PARZY!). Zmniejszyłam jednak porcję żelatyny, łyżeczka na trzy łyżki wody. Może w tym był pies pogrzebany?

W każdym razie u mnie było odwrotnie niż u reszty włosomaniaczek :) Pierwszego dnia byłam załamana moimi włosami! Zwykle są przyklapnięte, raczej błyszczące i miłe w dotyku, proste z zawijającymi się ogonkami na końcach (tak jakby pies ogonem merdał ... ciekawe skąd mi się takie skojarzenia biorą O.o). Po laminowaniu mokre były bez różnicy, ale suche ... Fakt, partia zdrowsza błyszczała jak tafla. Ale reszta, czyli mniej więcej od wysokości ucha zamieniła się w krzak. Może dla innych to krzak nie będzie, ale jak na zdolność moich włosów do puszenia się ... to był krzak. Zginął gdzieś błysk, włosy nie były miększe. Musiałam na nie nałożyć dwie warstwy odżywki, żeby wróciła miękkość.
Pierwszego dnia nie byłam zachwycona. Cały dzień przechodziłam w koczku (przy okazji, zapach żelatyny jest denerwujący), wieczorem rozpuszczając włosy.

Niestety, zdjęcia łazienkowo-lustrzano-piaskowe. Mój aparat w telefonie stanowczo nie lubi luster :)
widzicie te fruwacze wolnomyśliciele w aureolce? Nie cierpię tego! W dodatku wytworzyły się na dole, nie na całej długości ...

O dziwo, ta fala utrzymała się do teraz! Zwracam honor jako utrwalaczowi żelatynie :) 


Zdjęcie niefajne, złej jakości, wycinane, ale oddaje blask góry.
Pierwszego dnia byłam gotowa powiedzieć, że laminowanie włosów to bubel.
Jednak dzisiaj zmieniłam zdanie :) Nie wiem co się stało: Włosy się wytarły w poduszkę, wygniotły we śnie, czy może nawilżyły parą w łazience, ale stanowczo dnia drugiego wyglądały lepiej. Blask może u góry nieco zniknął, ale znalazł się na dolnej partii! Włosy się nie przetłuściły, wręcz trochę odbiły od skóry. Fale się zachowały, ciężko je wyczesać, końce zwijają się w coś na kształt spiral.



Zdjęcie bez flesza, ale przy sztucznym oświetleniu. 
Podsumowując: jestem inna :) Pierwszego dnia byłam załamana, drugiego zadowolona. O zachwycie nie mogę mówić, zadziałała zasada przereklamowanego oczekiwania. Widocznie moim włosom bliżej do typu azjatyckiego, lub jednak większa ilość żelatyny powinna być, lub po prostu to nie dla mnie :)

Czy ktoś też, jak ja, mile się zaskoczył na "dzień po"? ;)


I tym sposobem stwierdzam, że halka będzie osobno. Dobranoc! :)

14 sierpnia 2012

Odżywki i aktualizacja włosów.

My favourite hair conditioners and how look my hair after eight months :)
---
Strach się przyznawać, ale moje włosomaniactwo przyjeło bardzo specyficzną formę :) Choruję na wszystkie odżywki z Joanny Naturii. Póki co dorobiłam się czterech :)

Może niektórym to się wyda bardzo okrojona forma pielęgnacji, ale przez większość czasu moje włosy dostają minimum pielęgnacji.
Tzn, testowałam jakiś czas olejowanie - było trochę lepiej, ale nie tak, żebym na siłę dalej je stosowała, szczególnie że przez dłuższy czas musiałam bardzo zaniedbać pielęgnację włosów ogólnie. Z tego okresu zostało mi rzadsze mycie i krótsza lista czynności :)
Do olejowania nie wróciłam, ale stosuję prosty schemat: 
- myję włosy raczej w chłodnej wodzie, ciepłą tylko otwieram łuski przed maską,
- używam szamponów drogeryjnych, ale mających jakieś wyciągi naturalne: Barwę, Joannę. Myję tylko skalp, w ogóle nie rozprowadzam szamponu na włosach - myje je spływająca piana. Staram się zawsze myć głowę "głową w dół".
- raz na tydzień lub dwa nakładam Biowax dla włosów przetłuszczających się, oprócz niego nie stosuję żadnych odżywek do spłukiwania,
- nie trę włosów, odciskam wodę, pozwalam im wyschnąć naturalnie i dopiero rozczesuję szeroką , kwadratową szczotką,
- zawsze po myciu wgniatam w wilgotne włosy odrobinę odżywki Joanny Naturii b/s, w końcówki Serum Avon na suche końcówki.
I mi to całkowicie wystarcza :)
O kondycji włosów świadczy to, że nie podcinałam włosów przez 8 miesięcy, nie miałam rozdwojonych końcówek. Podcięłam w końcu, żeby wyrównać piórka na końcach i pomóc im w układaniu się. Pozbywam się także spalonej farbowaniem włosów i cieniowania oraz grzywki. Ale tylko centymetr :)


Włosy urosły, wyrównują się powoli. niestety zdjęcia nie oddają właściwego koloru - obie ściany są cytrynowożółte, a druga bluzka jasnozielona :)



Odżywki Joanny to dla mnie strzał w dziesiątkę. Póki co wypróbowałam dwie: z miodem i cytryną oraz z herbatą i pokrzywą. Od jakiegoś czasu jednak szukałam innych wariantów Naturii, trafiając w końcu na dwie kolejne.
Póki co z tych dwóch stanowczo wygrywa ta miodowa! Włosy są mięciutkie, błyszczą i nie zbijają się w kolonie. 
Zielona tworzy na włosach jak dla mnie nieprzyjemny film, a także nie zmiękcza tak włosów.
W nowych odżywkach w wersji z makiem i bawełną zachwycił mnie zapach! O niebieskiej nie mogę jeszcze nic powiedzieć - ciekawa jestem czy będzie się zachowywać podobnie do tej z miodem?

Brak mi tylko wersji miętowo-wrzosowej :)

12 sierpnia 2012

Halka regencyjna - part 4.

Nearly - finished bodiced petticoat.
Halka prawie ukończona. Pozostało wyszycie dziurek, przyszycie guzików, skrócenie dołu i podłożenie.
Stanik nie leży idealnie - w ogóle nie powinny pojawić się te zmarszczki po bokach - cóż, mój błąd. Muszę zrobić sobie model sylwetki z taśmy klejącej, który uwzględni MÓJ, a nie manekinowy biust.
Ciekawostka: przód spódnicy jest nieco krótszy niż tył. Jest to rodzaj mini trenu, który bardzo ułatwia życie. Nie trzeba ciągle zbierać ręką nadmiaru materiału, kiedyś kobiety wiedziały co robią :)





Aż się krzywię na myśl o sukienkach romantycznych! Wszelkie działanie, ruch na dole spódnicy niemiłosiernie skraca sylwetkę. A tam działo się aż za dużo - falbanki, kokardki, różyczki, koronki, wstążeczki, kwiatuszki ... błe. Tutaj jednak nic na dole się nie będzie działo. Uf.

10 sierpnia 2012

Książeczka.

Szybciutko.

Ci co szyją znają ten ból: Trzeba się gdzieś przemieścić z szyciem ,a wstyd brać ze sobą szpilecznik. Na YouTube znalazłam takie cudeńko jak książeczkę na igły. Fakt, tamta była zabytkowa, haftowana i nieco większa, ale niestety, nie mam prababci z takimi cudami w zanadrzu :(
Sama sobie taką sprawiłam :)



Jako usztywniacza użyłam ... opakowania po tabletkach :)
Oprócz niego trochę taśmy papierowej, aksamitu, wstążki i filcu.

Jaki aksamit to zmyślny materiał! Pochłania światło, przez co ciekawie wygląda zarówno na zdjęciach, jak i na obrazach. I świetnie oddaje głębię barw ...

Miłego popołudnia :)
Asia

9 sierpnia 2012

Halka regencyjna - part 3.

Regency petticoat now have skirt ;) To be honest, I sewn it wrong sides O.o 
---
Halka doczekała się sfastrygowania dołu z górą ... złymi stronami :) Musze spruć i przyszyć spódnicę do odpowiedniej części góry.
Wcale nie jest tak prosto zamienić wielgachny prostokąt materiału w sukienkę. Trzeba jakoś upchać nadmiar materiału, zrobić to w miarę symetrycznie (oczywiście ja tego zrobić nie umiem ;)) i zszyć ze sobą momentami 8, 9 warstw. Zastanawiam się, czy nie poszukać jeszcze 9 naparstków ;)

Tutaj spódnica jest przyszpilkowana do manekina. Musiałam sfastrygować same zakładki :) Stanik jest jeszcze krótszy, musiałam go wyrównać i podłożyć. Nadal zastanawiam się nad zapięciem. Jakiegokolwiek bym nie wybrała, sama się w to nie ubiorę :(

Pierwsze dwa zdjęcia prezentują halkę na zwykłym, współczesnym biustonoszu - mam ją zamiar wykorzystać jako sukienkę. Nie układa się zbyt cudownie.


 Następne to halka na moim gorseciku - przepraszam za dosadne wyrażenie, ale bubel jest na mnie za duży. Naciągnął się! Od razu lepiej leży :)



W obu przypadkach halka nie jest zapięta, wtedy będzie się układać prawie idealnie. Muszę w końcu doczytać JAK się konstruuje zaszewki. Na szczycie biustu czy pod nim?

Ogólnie jestem miło zaskoczona efektem. Nie spodziewałam się zbyt wiele po pierwszej mojej - jakby nie patrzeć - samodzielnie zaprojektowanej sukience, a tu ma to ręce i nogi!

Miłego dnia :)
Asia

PS: Wy też macie takie koszmarne włosy jak się suszą? Kolonie, obozy, plantacje całe ... I chyba czas podciąć końcówki ;)

8 sierpnia 2012

Lady Marion i cyganka.

Some hairstyles, today Lady Marion and Gypsy Hair. I wish their hair were longer ... ;)
---
Uwielbiam udawane korony! Na krótszych włosach wyglądają naprawdę efektownie. A zawsze można doczepić sztuczne włosy i ma się fryzurę a la Marion :)






 Druga fryzurka, która kojarzy mi się z cyganerią, bohemą. Może dlatego ,ze sukienka była w takim stylu?



 Francuz biegnie w kształcie odwróconej litery S znad czoła. Świetny trening przed tworzeniem osławionej róży z włosów ;)





6 sierpnia 2012

Halka regencyjna - part 2.

My regency bodiced petticoat in progress :)
---

Jestem przepotężnym leniem. Pogoda również nie zachęca do wysiłku fizycznego ... Tak więc halka znajduje się w stanie połowicznie skończonym :)
Do końca pozostała spódnica i guziki. Spódnica nadal znajduje się w jednym, prześcieradlanym kawałku, a guziki leżą gdzieś w szufladzie.
Coraz częściej myślę, że cierpię na łagodną formę prokastrynacji.

Co do samej halki, wykańczanie dekoltu i pach to istny koszmar. Żeby było ładnie, musi być gładko. A przy trzech cięciach gładko i łatwo jako połączenie nie istnieje ...



W tle widać moją podkładkę chłodzącą pod laptopa ... mam pecha do przegrzewających się komputerów! Szpule nici na szczęście nigdy nie zawodzą ;)

Bardzo mnie cieszy to, ze halkę będę mogła nosić jako sukienkę letnią. Z biustonoszem leży idealnie, a materiał jest naturalny, przyjemny dla skóry.

Muszę zmobilizować siły i wziąć się do pracy!

PS: Dowiedziałam się, że nieprawidłowo szyję. Powinno się używać zawsze naparstka, wiedzieliście o tym? :)


1 sierpnia 2012

Zbrodnia: stanik.

Dzisiaj temat zupełnie z innej beczki.

Zacznę od mojej dzisiejszej, autobusowej obserwacji. Siedziałam spokojnie obok okna, obserwując mijane uliczki, gdy w pewnym momencie mój wzrok przykuła dziewczyna. Mam pewną małą obsesję na punkcie subkultur grunge, metalowych, emo, scene, która to objawia się bacznym śledzeniem strojów i stylu takowych osób. Jak dojrzałam plecak - kostkę, przyozdobiony masą naszywek, już trochę bardziej świadomie zaczęłam obserwować jego właścicielkę. Co zobaczyłam? Czarne dżinsy, trampki, bluzkę bokserkę, zwykłą kitkę i dziwną plątaninę czarnych pasków na łopatkach dziewczyny.

Dopiero po paru sekundach dotarło do mnie, że to biustonosz!
JAK MOŻNA SOBIE ROBIĆ TAKĄ KRZYWDĘ?



A teraz do sedna, o co mi chodzi.
Noszenie nieprawidłowego rozmiaru i modelu biustonosza może nam zniszczyć życie. Niestety, dosłownie.
Bóle kręgosłupa, nieładny kształt, optyczne pogrubienie, złe samopoczucie, kompleksy, ogólne popsucie całokształtu stylizacji i potoczny zwis. A wszystkiemu winny niedobry biustonosz!


Po pierwsze: ZDROWIE.

Tyczy się to szczególnie biustów obfitych. Ciekawe ile właścicielek dużych rozmiarów narzeka na sztywność pleców, ból kręgosłupa, ból karku. I ciekawe dlaczego większość z nich nie powiąże tego z prostym faktem:  nasz biust waży. I to nawet całkiem sporo, od połowy kilograma do trzech na jedną pierś! Doświadczenie poglądowe: Spróbujcie utrzymać po kilogramie cukru w każdej dłoni przez, powiedzmy dwie minuty. Niby nic, a to ciężkie jest :) Nasz kręgosłup nosi taki ciężar przez cały czas! Tak, cały czas. Bo większość kobiet - niestety - mogłaby w ogóle nie ubierać stanika. Naprawdę, kręgosłup nie poczuje różnicy, a ramiona odpoczną.
Dobrze dopasowany biustonosz odciąża kręgosłup i ramiona. Poprawia sylwetkę, przestajemy się garbić. A od sylwetki przechodzimy do naszego dekoltu, czyli ...

Po drugie: KSZTAŁT PIERSI.

Nie czarujmy się. Przeciętny światowy cyc kobiecy składa się z tłuszczyku, chyba że ktoś ma silikonowe wkładki. Ale te panie zwykle nie potrzebują żadnego biustonosza.
Nasz zwykły, naturalny biust jako tkanka miękka może się przemieszczać. Tak, tak! On migruje! Konkretniej pod pachy i na plecy. I co gorsze (i lepsze, ale o tym za chwilę), on tam zostaje!
Ale to nie znaczy, że jak gdzieś poszedł, to nie może wrócić na miejsce. Tajemnica tkwi w noszeniu odpowiedniego biustonosza. Ale uwaga, noszeniu go CAŁY CZAS. Nie tylko, gdy wychodzimy z domu. Jak w domu chcesz ubrać starego, porozciąganego łacha biustonoszowego, lepiej w ogóle go nie ubieraj, pozwól piersiom pooddychać. Lepiej im to zrobi. Wracając do tematu. Tłuszczyk może wrócić tam, gdzie chcemy go widzieć. Tajemnica? Znów: ODPOWIEDNI BIUSTONOSZ. A apropos tłuszczyku, nie tylko na klatce piersiowej ...

Po trzecie: SZCZUPLEJSZA SYLWETKA.

Odkryję Amerykę. Od usytuowania wysokościowego naszego biustu zależy optyczna szczupłość i proporcjonalność naszej sylwetki. Im dalej od ziemi i talii, tym szczuplejsze - i wyższe! - się wydajemy. I tu chyba najważniejsza informacja, pasek biustonosza powinien się znajdować pod łopatkami, nawet tuż nad talią! Podjeżdżającym na kark haftkom mówię stanowcze NIE! Taki wyglądający z bluzki biustonosz potrafi zniszczyć każdą kreację.

Po czwarte: ZWISOWI WSTĘP WZBRONIONY.

Nosząc niedobry biustonosz i tak nabawisz się biustu murzynki. Spójrz na starsze panie - gdzie mają biust? Często jest to już - niestety - biustobrzuch.
Ja rozumiem - wykarmiły dzieci, przeszły wiele diet, grawitacja jest nieubłagana, itd. Tyle że taki biust 90% kobiet serwuje sobie na własne życzenie. Tak, tak, znów BIUSTONOSZ.


Niestety, producenci ubrań nas nie rozpieszczają. Rozmiarówka sieciowa jest jaka jest. I niestety, mentalność kobiet także jest jaka jest. Droga X, co to znaczy, że jest ci WYGODNIE gdy nic cię nie ciśnie? Ale jakim cudem cię ciśnie? Dobry biustonosz nie ciśnie, bo ma odpowiednio większą miskę. I wszystkie "cycki plecne" w tejże miseczce. Pani Y, fiszbiny nie gryzą. Ale pod warunkiem, że są w TWOIM ROZMIARZE, nie w mniejszym, wtedy potrafią dokuczyć.

Nie wiem jak to opisać, więc może teraz być trochę nieskładnie: Nie można nosić dwóch lub trzech rozmiarów na raz (jednej firmy). Tzn: Jeśli masz 75B to nie możesz mieć też 80 A. No bo jak możesz mieć dwa obwody pod biustem? Chyba tylko przy wdechu i wydechu :) Ja np. mam rozmiar 70F. Kiedyś był to 75E, ale biust wrócił z emigracji na swoje miejsce. Nie noszę tych dwóch rozmiarów na raz :)

Więc jak dobrać biustonosz?
Zacznę od miejsca:
Do wyboru do koloru, ale z przymierzalnią.
Sama jestem posiadaczką biustonoszy zarówno firmowych, jak i marki Tesco, a także zamówionych na allegro (Jednak w ostatnim wypadku radzę nastawić się na możliwość, że biustonosz nie będzie odpowiedni).
Biustonosze trzeba mierzyć. Każda firma ma swoją rozmiarówkę, swoje kroje i swoje "trefne punkty".

Jak mierzyć biustonosz?

1. Obwód biustu
2. Obwód pod biustem

Zanim to zrobisz, zmierz siebie. Oznaczenia liczbowe przed miską to nic innego jak obwód w centymetrach. Mierzymy go tuż pod biustem. I tak jeśli np. masz w obwodzie 73 cm, masz rozmiar 70. Jeśli 74 cm, masz 75. Jeśli 79 cm, to 80. Ogólnie, zawsze zaokrąglaj do 0 lub 5 w dół. Dlaczego? Bo biustonosze się naciągają.
A jak z miską?
Trzeba się zmierzyć w najszerszym punkcie biustu, następnie od tej miary odjąć miarę spod biustu.
I tak:
12-13 cm to miseczka A
14-15 cm to miseczka B
16-17 cm to miseczka C
18-19 cm to miseczka D, itd.
Ciekawostka: Miski ciągną się aż do literki L :)
I tak: Jeśli masz w biuście 90, a pod biustem 74, to czysto hipotetycznie nosisz rozmiar 75B.
Zawsze jednak mierz także rozmiary sąsiednie, tak aby biustonosz leżał idealnie.
Teraz parę punktów do zapamiętania:
- Zapinaj biustonosz na ostatnią haftkę (najbliższą brzegu). Biustonosze się naciągają, a biust naplecny wraca gdzie powinien, będziesz miała możliwość zmniejszania obwodu. Pamiętaj także, aby zebrać biust z pleców i spod pach do miski. Najlepiej robić to będąc pochyloną do przodu.
- Najpierw zmierz biustonosz, nie naciągając ramiączek (zrób z niego samonośny). Pokręć się w nim, unieś ręce, podskakuj, schyl się i spójrz w lustro - nie powinien się przesuwać. Jeśli jest tam ,gdzie go umieściłaś, a nie bolą cię boki (uciskać mogą - nie jesteś przyzwyczajona do ciaśniejszej bielizny - ale nic nie powinno cię obcierać, boleć, ugniatać) dobrze dobrałaś obwód. Miska powinna obejmować biust. Oznacza to tyle, że biust i biustonosz stanowią jedną całość, gładko na siebie przechodzą. Biust się nie wylewa, a biustonosz nie odstaje. Dopuszczalny jest lekki odchył - przed okresem biust się powiększa. Ubierz ramiączka, nie powinny cię uwierać, obcierać ani wbijać się w ciało. Mają tylko nadawać kształt miskom, nie utrzymywać biust, od tego jest pasek pod biustem.
- Fiszbina powinna obejmować całą pierś. Pod pachą powinna przebiegać dokładnie pośrodku, na linii szwu bluzki. Nie polecam biustonoszy bez fiszbin. Szczególnie dla dużych piersi. Im więcej asekuracji, tym lepiej.

Co do modeli samych biustonoszy, każdy musi wybrać swój ulubiony. Ja preferuję balkoniki, bardotki i biustonosze z wysoką wstawką z przodu. Nie lubię biustonoszy push-up, nie asekurują wystarczająco biustu.

Biustonosze sportowe to nie jest temat, w którym mogę się wypowiadać, ponieważ nie jestem ich fanką. Nie dość że są brzydkie, często nie spełniają swoich funkcji(bo są źle dopasowane), to są także bardzo drogie. Ja zawsze używałam pełnego, gładkiego bawełnianego biustonosza, który trzymał biust w miejscu i nic - dosłownie - nie mogło go z niego ruszyć. Niewypałem pełnym dla mnie jest natomiast biustonosz silikonowy :) Przy dużym biuście totalnie się nie sprawdza :)

Dobry biustonosz też nie musi być drogi. Nie polecam tych targowych, za 5 zł, ale już taki za 20 jest ok - pod warunkiem że jest dobrze dopasowany. Wyjątkiem są aukcje (nie kup teraz) na allegro - tam można upolować firmówki za grosze w ... sex shopach :) Naprawdę polecam sprawdzenie tam biustonoszy :)
Przeciętnie cena dobrego biustonosza oscyluje w przedziale od 40 do 300 zł. Gdy chodzi o (nie)typowe rozmiary, liderem jest Wielka Brytania, która - dzięki bogu! - dostrzegła ten problem kobiecej garderoby.
I drogie nie zawsze znaczy dobre. Weźmy sobie poprawkę na metki - podobnie jak robimy to z innymi ubraniami :)

W żadnym wypadku nie uważam się za znawczynię tematu!
Najlepiej o radę pytać prawdziwych brafitterek i gorseciarek, pamiętając jednak, że nie są nieomylne. Najlepiej więc połączyć ich wiedzę (miejmy nadzieję, że fachową) i swoją, i dobrać sobie biustonosz, który wyeksponuje nasz biust :)

Na koniec świetny blog o biustonoszach. Polecam szczególnie tym, którzy nie zrozumieli mojego przydługiego wywodu :)
http://stanikomania.blox.pl/html

Oraz z przymrużeniem oka ;)


Miłego wieczoru :)