27 lipca 2014

Elizabeth Bennett goes on a date!

Today you can see what happenw, when you think about one thing most of the time. It should be girly, totally modern hairstyle for a date. Instead, it looks like this.  Well, i think after Ojców we all would need a break ;)

Dzisiejszy kok powstał absolutnie przypadkowo. Miało być prosto, dziewczęco i odpowiednio na randkę, wyszło ... to. Chyba jestem czymś zdominowana, nie uważacie? :)


21 lipca 2014

Mrówka testuje: Żelazko Bosch Sensixx'x DI90. Podejście trzecie!

Przyszedł czas na ostatni z postów dotyczących żelazka Bosch, które dostałam do przetestowania. Dzisiejszy wpis będzie podsumowaniem i zbiorem refleksji na temat mojej przygody ku lepszemu prasowaniu i o prasowaniu ogólnie. Zacznę może od zaznaczenia jednej rzeczy. Prasowanie było czynnością, której wprost nienawidziłam. Sensixx Boscha nie miał łatwego zadania - mieszkając z rodzicami (w tym z krawcową) miałam od zawsze dostęp do różnorodnego i dobrego sprzętu. Żelazek obecnie w domu mam cztery, w tym stację parową, więc konkurencję Sensixx miał porządną. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że do grona ulubieńców trafił właśnie Sensixx i stacja parowa :) Postanowiłam porównać dla Was Sesixx'x właśnie z stacją parową.



1. Mobilność.
- Stacja parowa jest wielka, ciężka (stacja, nie żelazko) nieporęczna i wymaga postawienia na tym samym poziomie co deska do prasowania. Sprzęt ma dosyć krótki kabel, przez co jestem uwięziona między stołem, deską i ścianą.
- Sensixx jest zgrabny, poręczny i ma długi kabel. Mogę również prasować nim pionowo. Jest też dosyć ciężki. O ile na desce to atut, o tyle w powietrzu już niekoniecznie ;)

2. Prasowanie
- Stacja parowa prasuje dużym ciśnieniem wyrzucanej pary. Robi to genialnie, szybko, jedyny minus to potrzeba uzupełniania wody - dosyć duży pojemnik muszę napełniać kilkakrotnie w trakcie prasowania. Nie nadaje się jednak do prasowania rzeczy nie lubiących pary - szyfonów, sztucznych tkanin, flizeliny. 
- Sensixx prasuje z parą i bez pary. Osobiście najbardziej lubię funkcję bez pary, ale ze spryskiwaczem - wtedy pozostaje najmniej zagnieceń. Prasowanie z parą szybko zużywa wodę - najlepiej mieć nie pojemniczek, a całą butelkę wody obok żelazka ... 

3. Wygląd.
- Stacja parowa jest duża, brudząca (biała, z chropowatą, gumową podstawą pod żelazko - paskudny zbieracz kurzu), ale całkiem zgrabna, a także prosta w obsłudze. Stacja jest stabilna, ciężka, porządnie wykonana. 
- Żelazko Sensixx jest po prostu ładne! Jestem kobietą, lubię estetyczne rzeczy (nawet mój odkurzacz jest czerwony w kwiatki!). Kolor jest idealny - nie widać na nim rys, kurzu, nie żółknie. Na początku byłam przerażona ilością funkcji do wyboru - obecnie wykorzystuję prawie każdą. Nieco futurystyczny wygląd może nie pasować niektórym ludziom ale ... serio, czy wybieramy żelazko tylko dla jego wyglądu? :) Inny wielki plus sprzętu to solidność - nic nie trzeszczy, nic nie stuka, kabel jest dobrze zabezpieczony. Nie powiem jak reaguje na upadki - obchodzę się z nim jak z jajkiem.

4. Cena
- Stacja parowa to droga zabawa. Taka jak ja mam (Steamworks) to już zabawa rzędu paru tysięcy. Ale sprzęt jest wart swojej ceny, szczególnie, gdy naprawdę dużo prasujecie. Dużo obrusów :)
- Żelazko nie należy do najtańszych, ale jest po prostu solidne. Kosztuje około 500 zł. Sami oceńcie czy za dobre żelazko to za dużo czy w sam raz.


Nie było tajemnicą, że nie cierpię prasowania, mimo posiadania paru dobrych żelazek w domu. Po prostu nie cierpiałam tej czynności i basta. Obecnie? Powiedzmy, że już nie przeżywam czarnej rozpaczy, jak muszę wyprasować sukienkę czy bluzkę. Gdy widzę 7 metrów materiału czy obrusy - rozpacz się włącza ;)
Ogólnie - zaakceptowałam konieczność tej czynności, ale moją ulubioną się bynajmniej nie stała.
Stwierdzam, że dobry sprzęt - dobry dla nas, tylko dla nas - to już połowa sukcesu, żeby nie zniechęcać się do prasowania. Plus nieco łaskawsza pogoda, telewizor i wygodne krzesło - wtedy mogłabym to nawet polubić ;)

Poprzednie wpisy na temat żelazka: tu i tu.

Miłego dnia!


11 lipca 2014

Nowe tkaniny.

Today I'll show you my new fabrics - bought especially for our september regency meeting. Also I'd like to introduce you to one interesting project. I won't translate it - because the author of it wrote it himself the best ;) Here you can read about "Embarkation to Cythera": click.

Chciałabym pokazać wam moje nabytki z dnia dzisiejszego. Dzisiejszy post jest skierowany głównie do szyjących dziewczyn z górnego Śląska, chciałabym się podzielić z Wami świetnym sklepem z tkaninami - świetnym szczególnie dla nas, kostiumowców! Która z nas nie przeżyje ekstazy nad batystem lnianym za ... 6 zł? Albo pięknym haftowanym lnem za złotych 11?;D

Mowa o sklepie tekstylnym w Łaziskach Górnych, na ulicy Barlickiego 3. Sklep jest malutki, ciasny, ale po brzegi wypełniony tkaninami. A ich wybór!

A oto co kupiłyśmy dzisiaj z mamą. Jakby nam już było mało ... 


Od góry: dzianina wiskozowa mamy, czarny lniany batyst haftowany dla mamy i sąsiadki (chciałam go również na sukienkę, ale nie starczyłoby - było tylko 7 metrów :( może uszczknę go nieco na szal), czarny batyst na podszewkę, mój len haftowany na suknię do Ojcowa, materiał "do wszystkiego" - przejrzysty, luźno tkany len, muślin i biały batyst.

4 lipca 2014

Asia fryzjerzy!

Today I'd like to show you my first steps in "real" hairdressing - on Magda's hair ;) I'm not professional hairdresser, Magda let me try to do "smething" with her hair, because she's just that brave ;) Oficially - that was first and last (I hope) try in cutting curly hair in my life :P.

Dzisiejszy post publikuję z dużą dozą niepewności - nie wiem jak zareagujecie na moje nieśmiałe próby poważnego "fryzjerzenia". Magdy włosy są dosyć specyficzne - grube, gęste, suche, puszące się i niesforne. I jak się okazało dla zaskoczonej Magdy - są kręcone, choć o skręt trzeba mocno powalczyć :)