21 lutego 2014

Pocket - half done.

Today I'd like to show you my half-done prototype pocket. Temporarily it's classified as UFO(UnFinished Object), because I'm working on new dress so hardly! More in the future ;)

Miałam dodać ten post już dwa dni temu, ale wskoczyła "pogadanka" o czasie i aktualizacja się przesunęła. Od trzech dni nie zrobiłam z kieszenią absolutnie nic ;p (nowy projekt, o którym niedługo napiszę, był na wokandzie) Dalej sobie wisi na Gryzeldzie, i jak dla mnie - może blaknąć do woli ;D


"Prasowanie" dla leniwych./The "lazy" ironing ;)



Kieszeń ma już pasek, jest zszyta (oprócz paska) i czeka na prasowanie. Jestem leniwa - nie chce mi się wyciągać parownicy i deski ;p
No i mam cichą nadzieję, że "samo się wyprasuje" od wiszenia ...

There's still a lot of pins, because the belt isn't attached yet, and ... I'm to lazy to get out iron and ironing desk ... I'm still hoping, that it will iron itself without my help ;)

Miłego dnia! ;)
Have a nice day/night!



19 lutego 2014

How I find time for my passion?

Today I'd like to introduce you to my tips and tricks about finding time to achieve my passions.
Some days ago on my Facebook page someone asked me, how I can do things so fast. So, I think, there can be some answers. Enjoy!

Nawiązując do kwestii poruszonej na fb: jak znaleźć czas na hobby?
Zastanawialiście się kiedyś, jak smutne musi być życie ludzi bez pasji?
Napiszę wam to, co usłyszałam 6 lat temu od trenera osobistego na szkoleniu:
Na zajęcia wchodzi profesor. Niesie ze sobą worek kamieni, worek żwiru, worek piasku i słój. Stawia go na biurku, a student pyta: co to jest? Profesor odpowiada: Mały eksperyment.
Otworzył słój, włożył do niego kamienie, aż zapełniły całe naczynie. Pyta studentów: czy coś tu się jeszcze zmieści? Odpowiedzieli chórem:nie! Profesor sięgnął po worek żwiru i wsypał go na kamienie, żwir wpadł w przerwy pomiędzy kamieniami. Profesor znów pyta: czy coś tu się jeszcze zmieści? Studenci odpowiedzieli mniej pewnie: chyba nie ... Profesor się uśmiechnął, sięgnął po piasek i wsypał go do słoika. Piasek wypełnił szczeliny pomiędzy żwirem. Potem powiedział: Widzicie, gdybym wkładał wszystko w odwrotnej kolejności, na kamienie brakłoby miejsca.
Jestem pewna, że znacie tą historię, i znacie jej morał, ale go przytoczę: Kamienie to ważne w życiu wartości: zdrowie, relacje z bliskimi, hobby, samorozwój. Żwir i piasek to codzienność: stres, praca, obowiązki domowe, kłótnie, itd.
Warto prowadzić grafik. Jeżeli zaczniemy go układać od piasku - czyli codziennych "pierdółek", braknie na czasu na życie - rodzinę, dzieci, pasję, miłość, rozwój. Jeżeli jednak najpierw umieścimy w nim siebie, wygospodarujemy chociaż pół godziny tygodniowo TYLKO dla siebie, od razu lepiej się poczujemy :) Trener opowiadał nam przykład z swojego życia: uczył się języka obcego (nie pamiętam już jakiego), miał póltoraroczną córeczkę. Żona zadzwoniła że musi się zająć małą. A akurat tamtego dnia przypadała jego "godzina dla siebie". Co zrobił? Wracając z pracy zatrzymał się na stacji benzynowej, wszedł do bistro, usiadł przy kawie i przez godzinę uczył się języka :) Fakt, żona nie była zadowolona, że się spóźnił o godzinę, ale przeżyła. A on nie zapomniał o sobie!

Six years ago personal trainer, during training course told us story. Probably you know this ;)
One day there was a professor, which show his students four things: rocks, big glass jar, sack of gravel (these littl rocks used to fill driveway, not sure if it's good word ;), and sack of sand. When his students asked him: what it is, he said: just watch, and he put all rocks to jar to fill it. Then he asked: is there room to anything else? Students answered:no! Then he smiled and filled the jar with gravel. It filled the free space between rocks. Then he asked again: Is there room to anything else? Student's said not so confident: probably no ... Then the professor filled the jar with the sand. Sand took free place between gravel. Then professor said: you see, if I'd started filling the jar first with sand, then with gravel, there wouldn't have been any space left for rocks.
And that's exactly how it's with our lives: the rocks are our family, relationships, our health, passions, personal development. The sand and the gravel are these daily tasks, like anger, work, cleaning, cooking, which are taking time and doing absolutely nothing for us. Of course, they are needed to live ;)
Good idea is to have calendar, agenda, and create trails. We should star planning with these 'rocks' - our health, passion, realtionships (chat with friend, some exercises, swimming pool, sewing :)), and then add new tasks: work, cleaning, cooking. Without this there would be really sad time in our life. 

Wracając do pytania:
Co robię, że mam czas na pasję?
1. Na wstępie zaznaczę, że nie pracuję (jeszcze), więc nie spędzam 8 lub więcej godzin poza domem, mam także bardzo luźny rozkład zajęć na studiach (ostatni semestr), więc mam więcej czasu dla siebie z urzędu. Z drugiej strony - prawie całe studia dojeżdżałam na uczelnię. Z racji remontów torowiska dojazdy trwały nawet 2,3 godziny w jedną stronę! Nieraz wyjeżdżałam z mojego miasteczka o 5 rano, a wracałam o 23. Obecnie czekając na pociąg uczę się rosyjskiego :) Aplikacje na telefon to świetny wynalazek!
2. Zaczęłam wcześniej wstawać. W tym semestrze mam zajęcia na 15, i to tylko dwa razy w tygodniu, ale mimo tego wstaję o 7 rano, codziennie (mimo, że nadal mam wolne!). W ten sposób zyskuję aż 3 godziny dla siebie :)
3. Nie nastawiam się na wielogodzinną pracę nad czymś. Robię fragment "czegoś" przez 5 minut dziennie. To zawsze 5 minut bliżej celu ;)
4. Analogicznie do planowania metodą kamieni: w ostatnim okresie zaniedbałam swoje zdrowie, siadł mi kręgosłup - ale już jest lepiej, bo ... znalazłam czas na ćwiczenia :) Wsadziłam je w grafik jako najważniejszą część swojego dnia - wierzcie mi, z bólem krzyża i tak bym nic nie zrobiła ;) Tak samo jest z historią ubioru - może nie zawsze coś szyję (nie czarujmy, materiały, pasmanteria są drogie), ale staram się dokształcać teoretycznie. Czytam książki, przeglądam muzealne zbiory, itd. Wizyta na zagranicznych blogach kostiumowych, historycznych stronach pinteresta to mój codzienny nawyk ;) I znów, błogosławię komórkę w pociągu, tudzież pilnując obiadu na piecu ;)
5. Gdy szykuje mi się jakiś wartościowy wyjazd, zostawiam rodzinkę samą i po prostu jadę. Prosta kalkulacja: gdy mnie nie ma, radzą sobie. Jeżeli masz dzieci, masz przecież też prawo do czasu dla siebie, prawda? Prawdopodobnie nawet nie zauważą, że cię nie ma! No i przecież nie wyjeżdżasz co tydzień! ;)
6. Robię wiele rzeczy na raz: szyjąc słucham audiobooków lub oglądam filmy/seriale/programy dokumentalne. Gotując czytam. Sprzątając myślę nad projektami/nowymi wątkami do książki czy akcjami krynolinowymi.

Here you have some of my tip&tricks.
1. I'm not working yet (last year of college), but during my 6 year high education I mostly lived 50 km (31 miles) away from my university and I had to get there by train. It could take me even 6 hours a day! Often I've woken up 5 am, and go back home 11pm. I've spend really lot of time on rail station. What I did? I've been reading. A loot. Now, if I have to wait to my train, I learn Russian. I love mobile applications! ;)
2. I started to wake up earlier. Even if I have my lecture at 3pm ;) Everyday I wake up 7 am. That's how I get next 3 hours for myself everyday ;)
3. I like to do somethind by 5 minutes, but daily, than 5 or 6 hours, but once per week. A little of diversity is quite good thing ;)
4. I'm trying to add to myeveryday shedule some actions, which are only for me (exercises, time for pinterest etc)
5. My family can live one day without me. If there is something, that is connected with my passion - I just go ;)
6. I do a lot of things at once: while sewing I listen to audiobooks, or watch movies. When I;m cooking I read books. When I clean I create new plots to my book ;)

Oczywiście, popełniam błędy. Jak każdy :) Nie jestem też specjalistką, gdy chodzi o samorozwój, zarządzanie sobą czy zarządzanie czasem. Po prostu korzystam z rad innych, staram się niektóre z nich wcielać w życie i jakoś sobie radzić ;)

And of course, I'm only human and I can do a lot of thins wrong. I'm not personal trainer. I już watch, read and listen a lot and try to do something for myself ;)

Pozdrawiam!
Have a nice day/night!


14 lutego 2014

Pocket.

Let me show you what I do when I have time and can't do nothing bigger ;)

Jak z pewnością wiecie z moich chaotycznych informacji na Facebooku, miałam dosyć pracowity tydzień ;) Wczoraj właściwie pierwszy raz od miesiąca (!) usiadłam i nie wiedziałam co z sobą zrobić.
Ale jak to kiedyś powiedziała mi moja mama, dorosłość zaczyna się wtedy, gdy zamiast mówić "nudzi mi się" znajdujesz sobie zajęcie. Jakoś mi to utkwiło w pamięci, i bardzo rzadko narzekam, że nie mam co robić ;)

Właściwie powinnam już szyć sukienkę do teatru, ale stwierdziłam, że nie będę sama kroić materiału - nie mam zielonego pojęcia gdzie leży ;) W międzyczasie znalazłam sobie robótkę zastępczą.

Na balu w Krakowie widziałam kieszenie, które miały MrsNelly i Eleonora. I przepadłam! Wygoda - nic nie wisi na ręce, ma się przy sobie cały czas telefon i dokumenty, i jakie ładne są te haftowane!

Parę przykładów historycznych kieszeni:







I ostatnie, którymi się inspirowałam:


I teraz, bardzo was proszę, nie przestraszcie się ;)
1. Jest to model próbny, nie ta kolorystyka, styl wyszywania. Planuję kupić mulinę, porządny tamborek i lamówki ;)
2. Haftuję pierwszą rzecz w życiu (serio!)

First of all, it's not final version. There will be another one, because it's my first embroidery work in life ;)

Ostateczny wzór haftu (powstały cztery :))
Postęp z ... 8 rano :) Przestawiam się na wcześniejsze wstawanie.

Postęp sprzed chwili ;) Przy okazji - możecie zobaczyć jak faktycznie wyglądają moje szwy ręczne :) 

A to dodaję, bo mi się podoba ;)
Wersja druga kieszonek będzie z białej bawełny, haftowanej muliną w odcieniach różu i zieleni. Dodatkowo wszystkie liście, kwiaty i pączki będą wykonane ściegiem satynowym.

Final version will be white, with green leaves and pink flowers ;)\

Jakieś rady? ;) Any suggestions or tricks? ;)

Miłego wieczoru!
Have a nice day/night!


11 lutego 2014

What I bought?

Today some things that I bought. Mascara, hairnet, bobby pins, rubberbands. Girly (historical) things ;)

Nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła historycznych 3 groszy do zakupów w centrum handlowym!
Swoją drogą, moim marzeniem jest spędzić jeden dzień w pełnym rynsztunku historycznym i obserwować ludzi ;) W tramwaju, na uczelni, w sklepie, w muzeum (ok, w muzeum wiemy jak reagują. Mina kustosza gdy nas zobaczył). Ale jak to ktoś podsumował - pod warunkiem, że pojedziecie gdzieś, gdzie absolutnie nikt was nie zna ;)
Wracając jednak do tematu głównego. Korzystając z okazji, że dobrze poszedł mi egzamin, wykorzystałam swój dobry humor i poszłam na mini zakupy. Normalnie może tego po mnie nie widać, ale walczę ze sobą gdy muszę wydać więcej niż 10 zł. Taka moja uroda ;)

Najpierw zaopatrzyłam się w nowy tusz do rzęs. Padło na kolosala. Znowu!


Parę lat temu kuzynka - kosmetyczka i wizażystka - doradziła mi właśnie kolosala, mówiąc, że to absolutnie najlepszy tusz do rzęs z ludzkiej półki cenowej. Pamiętam, że pierwszą butelkę dostałam od tej właśnie kuzynki (Pozdrawiam cię, Krysiu, jeśli jakimś cudem to czytasz! ;)). I faktycznie, zakochałam się w tuszu. Chyba jedyną wadą tamtego była jego zmywalność - muszę nosić kosmetyki wodoodporne, tamten nie był. Używałam go długo, dopiero po ładnych paru latach zmieniając go na inny tusz. I nie byłam zadowolona. Jakoś tak nigdy nie dostałam/kupiłam tuszu wodoodpornego, zawsze mniej lub bardziej udane tusze tradycyjne. W końcu dzisiaj postanowiłam zmienić ten stan rzeczy i kupić wodoodporną maskarę. I wcale nie szłam po kolosala :) O ironio, po krótkiej konsultacji z pracownicą drogerii, stanęło na kolosalu. bo znam, bo działa, bo wodoodporny (nareszcie!). Ciekawa jestem czy sprawdzi się tak dobrze jak klasyczna wersja. Zobaczymy ;)

I LOVE that mascara! That was the first good mascara that I used, and now I decided to buy some waterpoof edition. I wasn't sure if it would be Collosal Volume - but I decided to buy this version ;)

Kolejne rzeczy zakupiłam w Claire's (powoli staję się uzależniona od niego :))
Skorzystałam z promocji 3za2 i obkupiłam się ... historycznie :)



Dorwałam siatki do włosów! Rzecz wręcz niezbędna przy mojej długości, szczególnie, gdy będę chciała upiąć włosy do teatru, czy (w końcu) dorobię się krynoliny. Siatki w opakowaniu były dwie (jedna już jest na mojej głowie), kosztowały niewiele, a nieraz uratują mi życie. Są cieniutkie, prawie niewidoczne, bardzo wygodne :)

Waay better way of wearing long hair during costume parties!


Długie wsuwki. Wydawało mi się że są dłuższe niż te, które posiadam, ale się przeliczyłam. Są równe. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Wsuwki są grubsze, lepiej zalakierowane (alergia na metale) i jakby solidniejsze. Na razie nie testowałam, poczekają, aż będę upinała coś dużego ;)

Some bobby pins. I thought they would be longer, but ... that's ok. I use them anyway ;) 



Małe, przezroczyste gumeczki do upięć. Coś, co absolutnie polecam. Są małe, cienkie i estetyczne. Wybrałam przezroczyste, bo mam jaśniejsze końce i czarne byłoby widać. To już taki zakup pod Książ ;) I to pudełeczko!

Some clear rubberbands to use for historical braided hairstyles. Definitely my new must have!  

W Claire's szukałam czegoś jeszcze, ale nie znalazłam odpowiedniej rzeczy. Nie dowiecie się o co chodzi, bo to niespodzianka ;)

Pozdrawiam!
Have a nice day/night;)



9 lutego 2014

My Hair Update.

 Czas na kolejną aktualizację włosów!
Wiem, ze parę osób chciało koniecznie zobaczyć moje włosy. A więc oto one ;)

That's time to show you my hair again. Some people asked me for this ;)




Ostatnie zdjęcie pozwala zorientować się w faktycznej długości włosów (dłonie trzymam w talii). Ciężko było mi oddać kolor (sztuczne światło, żółć w aparacie - nie potrafiłyśmy z Magdą jej zlikwidować, i mój nieuchwytny lekko kolor ;)). Po obróbce "pomarańczu" w programie graficznym wyszło mi dużo zdjęć "mniej więcej". Jednak do rzeczy. Jaki mam w końcu kolor? Wydaje mi się, że mocno przyciemniony kolor z pierwszego zdjęcia.

Last picture shows how long they really are. I had some trouble with the color (my camera don't cooperate with me) so I had some graphic work later. I think the most capable is the color from the first pic. Maybe my hair are little darker. 

Stan włosów obecnie całkowicie mnie zadowala. Więcej z nich nie będę wyciskać, kochamy się obecnie odwzajemnioną miłością ;) Nie wie jeszcze, czy zostanę na tej długości, czy zapuszczę jeszcze dłuższe. A może skrócę?
Chodzi za mną grzywka ... ;)

I'm totally happy how they look now. I'm not decided yet what to do with their length - grow them up a little bit more, cut them or leave like they are now. Also, I think about some bangs ... ;)

A teraz coś, o co mnie prosiły dziewczyny z Krynoliny ;) Zabierałam się już za opis pielęgnacji z różnych stron, ale mi nie wychodziło, postanowiłam więc przedstawić go w rozpisce czasowej ;)

And some information for Krynolina's girls ;)

Typ włosów:
Prawie azjatycki. Proste, niepodatne na układanie, raczej odporne na wszelkie zabiegi kosmetyczne, niskoporowate. Nie jest ich ani dużo ani mało, są przeciętnie gęste, ale bardzo grube, gdy chodzi o pojedynczy włos. Baby hair rosną, najdłuższe sięgają brody. Kolor obecnie naturalny - bardzo ciemny brąz, z ciemnokasztanowym refleksem. Końcówki ciemnorude, ciemnokasztanowe - pozostałość po farbowaniu.
Wypadają przeciętnie, ale ze względu na swoją grubość wydają się być dosłownie wszędzie (zmora zbierania ich po całym domu). Przetłuszczają się przeciętnie, nie są wysuszone. Nie potrafię wydobyć z nich objętości (ciężar +proste cięcie bez cieniowania).

Raz na 3 miesiące:
Podcinam końcówki. Robię to metodą kucyka: dzielę włosy przedziałkiem na pół, wszystkie włosy zbieram pod brodą, związuję gumką, rozczesuję "kucyk" i ścinam nożyczkami na prosto. Włosy są dłuższe na środku tyłu, zaokrąglają się na końcach.
Nadal nie posiadam nożyczek fryzjerskich, ale zanoszę się z ich kupnem. Do tej pory używałam małych, ostrych nożyczek krawieckich.

Raz na miesiąc:
Stosuję maskę Biovax. Zwilżam włosy wodą (zwilżam, nie moczę), nakładam maskę od ucha w dół, szczególnie dokładnie pokrywam ostatnie 10 cm włosów. Zakręcam włosy w kok i zostawiam na ok godzinę (zależy, czy sobie o niej przypomnę wcześniej ;)). Następnie myję głowę i nie stosuję już odżywek do spłukiwania.
Jestem wierna Biovaxowi, chociaż nie używam żadnych konkretnych masek - co akurat znajduje się pod ręką, używam ;)

Raz na tydzień:
Stosuję odżywkę do spłukiwania PRZED myciem. Nakładam ją od ucha w dół, albo na same końcówki. Zostawiam 5-10 minut i myję głowę szamponem.
Obecnie używam Garnier Awokado i Masło Karite, ale zwykle kupuję jakąkolwiek odżywkę silikonową (Schwarzkopf Professional, Syoss). Ma tylko ułatwiać rozczesywanie.

Dwa, trzy razy w tygodniu:
Myję głowę. Czasami częściej, zależy w jakim stanie są moje włosy i co mam zaplanowane. Włosy myję niezależnie od prysznica, głową w dół. Namydlam tylko skalp, staram się nie plątać włosów. Włosy myję 2,3 razy - pókei nie "czuję", że włosy są czyste. Bardzo uważnie wypłukuję kosmetyki z włosów! Jestem alergikiem, i źle wypłukany szampon natychmiast daje mi się we znaki swędzeniem, wzmożonym łupieżem, wypryskami. Stosuję metodę płukania głowy dwa razy dłużej niż masowałam szamponem (jak masuję 2 minuty to spłukuję 4). Ostatnie płukanie zawsze robię chłodną wodą.
Włosów nie pocieram ręcznikiem, tylko najpierw odciskam w dłoniach nadmiar wody, następnie dosuszam je ręcznikiem. Nie zawiązuję w turban, tylko zostawiam do naturalnego podeschnięcia.
Rozczesuję włosy całkowicie suche - najpierw suszę je suszarką (najsilniejszy nawiew, średnia temperatura).
Do mycia głowy mam dwa szampony: łagodny dla niemowląt i alergików (Gaga z Tesco) oraz silniejszy szampon z SLES. Przez długi czas używałam Barwy pokrzywowej, ale ostatnio jej nie znalazłam. Obecnie używam szamponu za 4 zł/l ;) Nie ważne, że bezmarkowy, ważne, że ma krótki skład i nie podrażnia mojego skalpu ;)
Raz w tygodniu myję głowę silnym szamponem, resztę dni łagodnym.

Codziennie:
- Rozczesuję włosy. Niby banał, ale właścicielki kędziorków/fal powinny zapomnieć o czesaniu na sucho ;)
Do czesania używam Tangle Teezera. Rozczesuję włosy w dwóch partiach, od końcówek coraz wyżej. Zawsze trzymam czesane pasmo drugą ręką. Potem rozczesuję włosy głową w dół (aby rozczesać dolne partie i unieść włosy u nasady).
- Nakładam odżywkę bez spłukiwania. Zwykle jest to Joanna Naturia z cytryną i miodem, albo Balsam do włosów z miodem, mlekiem i cytryną. Rozprowadzam dosłownie kroplę kosmetyku na włosach poniżej ucha.
- Zabezpieczam końcówki. Rozcieram kroplę serum (Avon, Dry Ends Serum) w dłoniach i rozprowadzam olejek na samych końcach .
- Spinam włosy do snu. Zaplatam warkocz ;) Używam gumek bez metalowych łączeń.
- Jem owoce i warzywa ;)

Sporadycznie (rzadziej niż raz na pół roku):
- Olejuję. Moje włosy na oleje nie reagują w żaden sposób.
- Używam lokówki/prostownicy. Po prostu nie posiadam, plus moje włosy i tak wracają natychmiast do swojego stanu normalnego ;)
- Laminuję. Jak przy olejach -> brak efektów.

To chyba by było na tyle ;)

That was text about how I care about my hair. If you want to know it - let me know below ;) I'll translate it. 

Wszystkie dziewczyny, które chciałyby zadbać o włosy odsyłam do bloga Anweny. To od niej się uczyłam wszystkiego o włosomaniactwie i to ona jest dla mnie wzorem ;)
Wracam do swojej magisterki ;)

Pozdrawiam!
Have a nice day/night! ;)



5 lutego 2014

Austenland hairstyle.

Today hairstyle inspired by Jane Erstwhile from Austenland. It's really nice, easy and able to make on the shoulder-length hair too!
About "Austenland" movie - I liked it, but it wasn't perfect. I loved to look at this all, but I didn't like how the characters were changed in comparison to these from the novel. 
In overall it was just ok ;)

Krynolinę ogarnął boom na "Austenland", sama się przyznam, że mnie również nie ominął. O książce wspominałam jakiś czas temu na Facebooku (W październiku? Listopadzie?), ostatnio natomiast obejrzałam film. Czekałam na niego z niecierpliwością i jednocześnie jestem i zadowolona i rozczarowana.
Zadowolona, bo w miarę wiernie oddano treść książki (wiadomo, pewne zmiany, oczywiście, wsadzić musieli ...), oraz podoba mi się sama koncepcja takiego miejsca jak Austenland. Tajemnicą zresztą to nie jest, jeżeli przyjrzycie się dobrze programowi zlotu w Książu-Nie-Książu ... ;)
Co mi się w filmie nie podobało? Cóż, postacie. O ile panna Charming się wybroniła (uwielbiam tę aktorkę!), o tyle cała reszta - Lady Amelia przede wszystkim - strasznie gryzła się z moimi dotychczasowymi wyobrażeniami.
Wspominałam również przy książce, że miło zaskoczyła mnie sama akcja, która trzymała mnie w niepewności aż do ostatniej strony, w filmie tego nie było. Ale może to dlatego, że już wszystko wiedziałam ;)
Ale wiadomo, zwykle adaptacje nie dorastają książkom do pięt, więc nie będę więcej narzekać ;)

Przejdę do dzisiejszej fryzury. Jest mocno inspirowana uczesaniem "brzydkiej" Jane (przy okazji, ta fryzura była o wiele bardziej odpowiednia niż fryzura "ładnej" Jane, gdy weźmiemy pod uwagę realia epoki), jest też wprawką przed czesaniem do Książa-Nie-Książa ;)



Oczywiście, przydałoby się więcej wsuwek, żeby z wszystkich stron nie wychodziły kosmyki ;)

Mi osobiście fryzura bardzo się spodobała. Z przodu wygląda niepozornie, ale z tyłu przyciąga wzrok ;)

Dobranoc!



2 lutego 2014

(2)Week in Review.

Właściwie to nie powinno mnie tu być ... ;)
Cóż, jeżeli jeszcze jest w blogosferze ktoś, kto nie wie jak wygląda nauka do sesji, to niech uzupełni wiedzę: w trakcie sesji okna błyszczą, podłogi są lustrami, dywany mogą służyć za podkłady dla sukien ślubnych, a pająki uciekają w popłochu przed studenckimi porządkami ;) W moim wypadku nie jest inaczej ;)

Well, I REALLY shouldn't write the post right now, but old and well known rule of procrastination says, that during Exams student does a lot of unimportant things. Like cleaning, drawing, doing laundry, cooking and ... writing post for their blog ;)

Kolejny miks zdjęciowy z ostatnich dni. Może nic odkrywczego, ale myślę, że warto poinformować swoich czytelników że się żyje i że się zniszczyło kolejną rzecz w swoim pokoju, tym razem padło na słuchawki że się o nich pamięta ;)

Here we go with another week in review. Just to get you know, that I'm alive and I remember about You all ;) 

Na dobry początek mój odstresowywacz międzynaukowy. Stare dobre rysunki :)
I bynajmniej nie stare, ale dobre siostry blogerki ;)

First, some drawings made to distress during learning/writing Magisterium. Guess, who they are? :) 


Wybaczcie mi brak perspektywy, niedociągnięcia i całą resztę - ostatnio mało rysuję, a co za tym idzie, wyszłam z wprawy ;) Dodatkowo aparat perspektywie również nie pomógł ;)

Forgive me lack of perspective, some imprefections and all stuff like that - last time I don't really have time to draw. Aand, some of perspective mistakes are camera's fault too ;)

Jak z pewnością część z was zauważyła, tydzień temu rozbiłam ekran w laptopie. Okazało się, że jak wszystko inne, jak zniszczę komputer, to z rozmachem. Nie dość, że tuż przed sesją, w trakcie pisania pracy, to jeszcze akurat miał to być jedyny komputer w domu ... W serwisie dowiedziałam się, że matryca do notebooka HP Pavilion jest na tyle nietypowa (czytaj: dziwna), że muszę znaleźć dokładnie taką samą, dla tego samego modelu. I żeby było wesoło, w hurtowniach jej obecnie nie ma ... Dlatego mój komputer wygląda obecnie następująco:

Like I told last time, I've broken my computer's screen. I'm really lucky/unlucky (it depends of how you look at it) person: I don't break things often ,but when I do, I'm making it on a grand scale. I've given my computer to service and they discovered, that my computer is one of this type, which need brand new, legit and exactly measured parts to fix ... So ... This is how my computer looks now. It's almost old, good PC one ... ;) Borrowed screen, borrowed keyboard, no USB entries left.


Pożyczona klawiatura, pożyczony monitor, multum poplątanych kabli i o dziwo, miejsce na biurku! ;)
Jedyny minus: broń Boże, wpiąć do tego ustrojstwa coś jeszcze (noo, może słuchawki ... te ocalałe. Mam dwie pary. Uff.) - brak wolnych wejść ;) Wiecie, że zatęskniłam za komputerem stacjonarnym?

I ostatnia rzecz: jako że większość ostatniego tygodnia spędziłam w pociągu, nasłuchałam się dużo muzyki :)
Wróciły moje stare muzyczno-licealne miłości, takie jak Fall Out Boy (nadal nie rozumiem co śpiewa wokalista ;)), The Academy Is ...  i 30 Seconds To Mars, jak i pojawiły się nowe: Bastille, London Grammar czy oblegana przez wszystkich Lorde ;)

And the last thing: some music. Last week technically I was travelling by train again and again, so I had some time for my favourite music bands ;)
They old ones are Fall Out Boy, The Academy Is ..., 30 Seconds To Mars, the new one are Bastille, London Grammar (it sounds similar to Florence+the Machine to me) and Lorde ;)

Na dobranoc (taaa...) chciałabym wam właśnie zaproponować dwie piosenki :) Enjoy!

Here you have two songs, which I listen again and again.