25 kwietnia 2013

Harlequin: Adrienne Basso

Ponieważ dwa ostatnie dni spędziłam z gorączką w łóżku, miałam chwilę czasu żeby poczytać.
Muszę przyznać, że z jednej strony - uwielbiam, kocham romanse historyczne (mam tu na myśli tak zwane brukowe, Harlequiny), z drugiej strony jednak mam głęboko zakorzeniony strach przed ujawnianiem się przed ludźmi, że takie książki czytam. Ludzie (najczęściej, niestety, słusznie) uważają, że te książki to po prostu gnioty, i nie rozumieją, że można znaleźć wśród nich coś ciekawego. Ale po przeczytaniu, nie wyolbrzymiając, koło 500 takich powieści, mogę śmiało polecić wam parę, które się czyta dobrze, maja ciekawą fabułę, skomplikowane postaci i "to coś".
Przy okazji, wiedziałyście (wiedzieliście), że autorki romansów to najlepiej zarabiające osoby spośród pisarzy na świecie?
Niektóre powieści czytałam już parę lat temu, ale wciąż do mnie wracają. Z reguły wolę czytać serie tych samych autorek, bo wiem, co się dzieje z bohaterami części poprzednich (moim zdaniem słowa "żyli długo i szczęśliwie  to przekleństwo!). Ale znalazło się też parę powieści, które są jednym tomem. Muszę jednak ostrzec osoby, które nie lubią książek z wątkami erotycznymi, żeby po te powieści nie sięgały. Całą resztę zapraszam ;)


Jako że temat jest rozległy, serii parę, rozłożę je w czasie. Dzisiaj pierwsza z dwóch serii romansowych, które czytałam jako pierwsze i które wywarły na mnie tak ogromne wrażenie, że do teraz się od tych powieści nie odrywam.




Cykl "Poślubić wicechrabiego" Adrienne Basso

Stanowczo moja ulubiona seria. Składa się z siedmiu części, z czego największym sentymentem darzę część drugą. Jest to seria historii powiązanych ze sobą przez osoby w niej występujące - rodzina, przyjaciele, niedoszli i byli kochankowie, wszyscy się ze sobą spotykają, każdy ma swoje przygody do przeżycia. Akcja dzieje się w latach 1800-1820 (dokładnie, niestety, już nie pamiętam).

Poślubić wicechrabiego
Feith Linden jest zdesperowana. A desperacja - i pragnienie zatrzymania rodzinnego domu - podsuwa jej szalony pomysł: małżeństwo bez miłości. Lecz nieziemsko przystojny wicehrabia nieoczekiwanie dla Feith rozpala w jej sercu namiętności. Czyż jednak nieustraszony podróżnik potrafi zrezygnować z przygód, które ukochał, dla kobiety, która zawładnęła jego duszą? 

Zakład o miłość



Piękna i bogata lady Meredith wzbudza ciekawość salonów swą oryginalną decyzją - postanawia pozostać sama, a nie, jak inne panny, szukać męża. Nie zamierza rezygnować z niezależności nawet wtedy, gdy szelmowski zakład popycha ją w ramiona szarmanckiego i zabójczo przystojnego markiza. Jednak w obliczu tajemniczej groźby Meredith musi szukać w jego ramionach bezpieczeństwa i miłości.

Uwieść aroganta



Harriet przyjmuje posadę guwernantki, by uciec przed skandalem. Pragnie spokoju i ciszy. Ale gdy przybywa do zamku w Szkocji i staje twarzą w twarz ze swym pracodawcą, zagadkowym i pociągającym, już wie, że jej serce nie zazna tu spokoju. Nie wie jednak, jak wielki sekret ukrywa Mr. Wainwright. I że nie jest on wcale tym, za kogo się podaje. 
Skazany na miłość

\
Małżeństwo z rozsądku - tylko to pozostaje Claire Truscott po tragedii, jaka ją spotkała. Bogaty lord Fairhurst wydaje się idealnym kandydatem. Lecz osobliwy żart jego brata niweczy misterny plan pięknej Claire i ma nieprzewidziane skutki. Tak jak nieprzewidziane są ścieżki miłości, która kpi sobie z małżeńskiej maskarady... 

Smak skandalu 


Gwendoline jest przerażona. Jej młodsza siostra chce podstępem zmusić do małżeństwa pewnego wicehrabiego. 
Śmiały plan zakłada zakradnięcie się do pokoju mężczyzny i... do jego łoża. Gwendoline udaje się w ostatniej chwili powstrzymać nierozważną dziewczynę i zapobiec gorszącym plotkom. Ale oto spostrzega, że sama może stać się bohaterką skandalu. Jak bowiem wytłumaczy wicehrabiemu swoją obecność w jego sypialni? 

Uwieść grzesznicę


Czy po jednym pocałunku on przestanie gardzić miłością? 
Czy za sprawą jednego pocałunku spełnią się jej grzeszne pragnienia? 
Dorothea nie szuka miłości, lecz mężczyzny, który jednym pocałunkiem rozpali w niej namiętność. Kiedy go spotka, będzie wiedziała, że znalazła tego jedynego. Trzem zalotnikom nie udaje się przejść tej próby, a ona niemal traci nadzieję. I wtedy pojawia się markiz Atwood, a jego diaboliczny urok wprawia jej serce w drżenie… 
Atwood nie szuka żony, lecz kobiety, która da mu rozkosz. Czyżby więc byli sobie przeznaczeni? Lecz już ich pierwsze spotkanie dowodzi, jak nieprzewidywalne skutki mogą mieć gwałtowne wybuchy namiętności… 

Miłosny odwet


Eleonora Collins nie wątpi, że jej piękna młodsza siostra już podczas swojego pierwszego sezonu będzie miała u swych stóp każdego mężczyznę. Jakież jest więc zdziwienie starszej panny Collins, gdy najbardziej pożądany kawaler Londynu całą swą uwagę poświęca wyłącznie jej. 
Sebastian, wicehrabia Benton, jest istotnie zauroczony jej słodyczą, lecz jego prawdziwe motywy są o wiele bardziej mroczne… 

Serię tę uwielbiam za wątki kryminalne (ależ zdziwienie ...), które, na szczęście, nie są oczywiste od samego początku. Język jest plastyczny, dobrze się czyta (chociaż to raczej zasługa tłumacza), a sceny erotyczne, chociaż są, i to odważniejsze niż w innych tego typu powieściach, do tych postaci i historii pasują. Skoro ich charaktery są prawdziwe, czemu i to co robią nie ma być ludzkie?

Miłego dnia!




32 komentarze:

  1. To ja też się przyznam do tego, że owszem - czytam romanse historyczne. Niektóre fakt faktem są głupie i naiwne, ale pośród masy badziewia można znaleźć prawdziwe perełki. Do moich ukochanych autorek tego gatunku należy Judith McNaught. Polecam z całego serca jej trylogię o Westmorelandach ( o pierwszej części pisałam tutaj: http://www.ladylukrecja.blogspot.com/2013/02/w-krolestwie-marzen-judith-mcnaught.html).
    Krótko mówiąc, kiedy ogarnia mnie depresyjny nastrój i mam wszystko gdzieś, najlepiej sięgnąć po jakieś romansidełko. :P W takich właśnie kryzysowych chwilach czytałam cykl o rodzeństwie Knight autorstwa Gaelen Foley. Jak ja pokochałam te książki! Płakałam jak bóbr i śmiałam się razem z bohaterami. Szczególnie pierwsza cześć o księciu Hawkscliffe mnie poruszyła. Naprawdę są to dość nietypowe romanse z wątkiem kryminalnym. :> Mam nadzieję, że doczekam się chwili, kiedy napiszę coś o nich u siebie na blogu. :) Naprawdę polecam!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam Gaelen! Chociaż teraz, wstyd się przyznać, nie potrafie sobie [przypomnieć rodzeństwa Knightów ;)Ale jak znam życie, to czytałam - połykam wszystko, co znajdę, glównie u H0akiny ;)

      Usuń
    2. Głupie pytanie może zadam ;D Czy czasem Jacinda nie odziedziczyła po ojcu strasznego męskiego nosa?;D Bo mi świta, ale nie wiem gdzie ;)

      Usuń
    3. O, to nie jestem sama. :) Rodzeństwo Knightów... czyli najstarszy książę Robert, bliźniaki- hrabia Damien i szpieg Lucien, Jacinda, uwodziciel Alec i Jack - kapitan statku. Może teraz skojarzysz. :D

      A z tym nosem to raczej książki Ci się pomyliły. Żadnego męskiego nosa u Jacindy nie przypominam sobie. :)

      Usuń
    4. A!!! Z tym nosem to może czytałaś "Jej przyjemność" - jedną z części cyklu Gaelen o kuzynach Knightów (też Knightów swoją drogą :D)O Gabrielu, Dereku i Georgianie. Tam była grecka księżniczka bodajże, która miała typowo orli nos, że tak powiem. ;)

      Usuń
    5. tak, machnęlo mi się ;) nos był tam, gdzie był Wulf(Wulfric, też książę), który wyglądał jakby go w żywicy zanużyli ;) ale tam też było dużo rodzeństwa ;) Czyli musze serię knightów przeczytać, bo jej nie pamietam! tzn, pamiętam Luciena, ale równie dobrze mogę pamiętać innego. Jacka też kojarzę. Nic, przeczytam ;) No i kurcze, pamiętam księćia Hawka ... niee, musze naprawdę przeczytać ;D

      Usuń
    6. Nie, to o kuzynach nie było, na pewno nie ;D Wiem ,że tam bylo 4 nadopiekuńczych braci, siostra, która uważała się za brzydką, bo podobną do braci ;) I wiem ,że książę na końcu żonę znalazł, i że miał zatarg z niedoszłą narzeczoną (która de facto za mąż wyszła za kogo innego ;))

      Usuń
    7. Tam było dużo rodzeństwa i tylko dwójka z prawego łoża (Robert i Jacinda). No i totalnie się zakochałam w księciu Hawkscilffe. Wzór wszystkich cnót. :P Z resztą Lucien też był wspaniały! ;) Jak będę miała więcej czasu to napiszę jakąś recenzję tych książek, bo już tyle razy się do tego zabierałam, a zawsze coś innego wychodziło...

      Usuń
    8. Nieee, to o czym opowiadasz to zupełnie nie znam tej serii. :)

      Usuń
    9. Tak, to faktycznie pomieszałam ;D Jam oze jutro jeszcze dodam serię drugą, wogóle pierwsze romanse jakie przeczytałam - miałam szczęscie bo trafiłam na świetne ksiazki ;)

      Usuń
    10. Ja z tych wyżej powiesci najbardziej uwielbiam Markiza Trevora - to jest mój ideał męzczyzny ;)

      Usuń
  2. Przyznam szczerze, że nigdy nie czytałam tego typu powieści, ale nazwa "romans historyczny" brzmi naprawdę intrygująco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, można się domyśłić czemu tak kocham kostiumy i historię mody ;) Ciężko się tym nie interesować, czytając romansidła ;)

      Usuń
    2. No tak, bo dzięki znajomości kostiumów możesz sobie lepiej wyobrazić, jak wyglądali bohaterowie :)
      W ogóle Ty studiujesz na ekonomicznym? Byłam wczoraj obok, w Arkadzie :D

      Usuń
    3. No nie! tak ,studiuję na ekonomicznym ;) A co ty w Arkadach robiłaś? W Katowicach studiujesz?;D

      Usuń
    4. A znajomość kostiumów baardzo pomaga, szczególnie w rozbieranych scenach ;D czasami się trzesę ze śmiechu, gdy czytam, jak to jej gorset z buskiem rozpina w 1798 roku ... ;D

      Usuń
    5. No to rzeczywiście ładny błąd kardynalny :D
      A nie, ja jeszcze chodzę do 3 liceum. Ale wczoraj byłam tam na zajęciach z salsy :)

      Usuń
    6. O! Może się zobaczymy przypadkiem za dwa tygodnie w środę ;p

      Usuń
    7. Haha, a myślisz, że byśmy się poznały na ulicy? :D

      Usuń
    8. Hm, przy dużej dozie szczęscia, jakbyśmy sie zderzyły może tak, bo ja szczerze mówiąc, to do siebie na zdjęciach jestem średnio podobna ;p

      Usuń
  3. Ja na razie niestety nie trafiłam na żaden harlequin, który przypadłby mi do gustu :/ Ale może wybiorę któryś z tych, które wymieniłaś i spróbuję się do nich przekonać ;) Lubię w romansach odrobinę napięcia i niepewności, kto z kim będzie, a coś takiego trudno mi znaleźć w tego typu książkach :P Ale dobrze wiedzieć, że na tym dużo się zarabia... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, jak chcesz zacząć od czegoś dobrego, żeby się nie zniechęcić, to ci polecam tę serię, ale od drugiej częsci. I też pamiętaj, że one raczej są tak skonstruowane, żeby oni byli ze sobą, to wiadomo, ale dobra książka sprawia, ze przeżywa się te problemy z nimi ;)

      Usuń
  4. Ach, jak ja uwielbiam romanse :D Te wymienione przez Cb idą do mojej listy "przeczytam po maturze" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam, niedlugo zamieszczę drugą serię (pierwszą przeze mnie wogóle przeczytaną z tego gatunku) którą uwielbiam ;)

      Usuń
  5. Dla mnie niestety romanse są zbyt przewidywalne, tak jak zauważyła Eleonora Amalia, przydałoby się trochę niepewności. I jeszcze straszne jest, że bohaterki (i/lub bohaterowie) na widok "tego jedynego" ("tej jedynej") od razu popadają w jakieś koszmarne drżenia, pojawiają się przeszywające ekstatyczne westchnienia i gorąco przy najlżejszym nawet dotyku, jakoś nie mogę uwierzyć w "realność" takich postaci. Ech.
    Pozdrawiam
    Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnei tu jest kwestia znalezienia tej pierwszej książki, dzięki której czlowiek się potem nie zniechęci ;) Miałam szczęście, rozpoczełam od dobrze napisanych romansów, i inne mnie nie męczą aż tak, bo wiem, ze są i też dobre historie ;) Swoją drogą, przez to wpadanie w ramiona mam perwersyjną przyjemność czytania książek, gdzie oni już są po ślubie - to dopiero sztuka napisać coś, gdzie oczywisty finał już był na pierwszej stronie! ;D

      Usuń
    2. I dziękuję za to, że się podpisałaś! Nawet nie wiesz, jak to doceniam ;)

      Usuń
  6. Być może rzeczywiście jest to kwestia tego, żeby dobrze trafić i mam po prostu absolutnego pecha. A, jeszcze jedna rzecz w romansach, która mnie drażni, to ta cała tendencyjność w wizerunku kobiety - nic tylko ślub, dom i dzieci. To oczywiście jest uzasadnione w romansach historycznych, taka prawda epoki, ale zdarzyło mi się spotkać "współczesne" romanse, w których niby bohaterki są mądre i niby robią karierę, ale potem i tak wszystko sprowadza się do siedzenia w domu i gotowania obiadów. Koszmarek. ;D
    W temacie wpadania w ramiona i innych SCEN - trzeba by kiedyś zorganizować konkurs na najgorszy taki opis ("jego sutki były twarde niczym skała" i tak dalej). Żeby być sprawiedliwym, równolegle trzeba by zrobić konkurs na najlepsze sceny erotyczne w romansach.
    W temacie podpisu - nie ma za co dziękować, podpisanie wydaje mi się oczywiste. Korzystam z opcji "anonimowy" dlatego, że nie mam wordpressa czy livejournala, a pocztę mam na yahoo, więc google też odpada i opcja "anonimowy" jest po prostu najwygodniejsza i najszybsza.

    Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze konkurs na najoryginalniejsze metafory i porownania rowniez nie bylby zly ;) coz, zdaje sobie sprawe jakie opinie kraa o tych ksiazkch -nie bez powodu czytam tylko historyczne -mimo wszystko, opis prawdziwych milosci, romansow i malzenstw sprzed wiekow wywolaby u nas dzis nudnosci.
      Niestety nie kazdy widzi potrzebe podpisania sie pod komentarzem...

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ze swojej strony polecam "Płatki na rzece" Kathleen E. Woodiwiss.
    Nie znam ani jednej osoby, która nie zakochałaby sie w tej ksiażce.

    http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56574/platki-na-rzece

    Margola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, jest parę takich książek, obok których nikt nie przechodzi bez zachwytu ;) Jak tylko uporam się z obecnym zapasem na czytniku, zaopatrzę się w nią ;)

      Usuń