15 maja 2014

My new XVIIIth century stays! Well, half done ;)

Here you have my new 1720-1750 stays. Or what I think it looks like ;) It's obviously too big. I decided to fit it to my shape. And because I have no time for great - invisible sewing, I'll do it really, really unprofessionally ... 

Uff, nareszcie mogę z czystym sumieniem zamieścić tu post, który dotyczy tego, o czym blog jest - czyli szycia strojów historycznych ;)

Gorset jest moim drugim podejściem do stays i prawdę mówiąc - chyba na dobre się znielubimy ;) Ale jak to mówią, do trzech razy sztuka - dam sobie (i gorsetom) trzecią szansę prawdopodobnie jeszcze w tym roku. Jeżeli i wtedy będzie wszystko bardziej nie szło niż szło - cóż, oddam się w ręce - i miarę - profesjonalistki, a sama zostanę przy całej reszcie historycznej garderoby ;)

Ale nieco konkretów: po pierwszym nieudanym gorsecie z autentycznego XVIII wiecznego wykroju, postanowiłam zdać się na doświadczenia innych i wykorzystać popularny trick z przeróbką sznurówki elżbietańskiej. I prawie  mi wyszło ;)



Wskazówka na przyszłość: Planując szycie czegoś tak pracochłonnego, uwzględnij potencjalną zmianę wagi i figury! Na dzień dzisiejszy gorset na mnie ... wisi. A właściwie nie wisi, a odstaje, tworząc istną zbroję. Wyobraźcie sobie moją frustrację po około 4 tygodniach ręcznego dłubania tuneli ... i dziurek. 42 dziurek.

    

Jak możecie zobaczyć, gorset nie jest pełnofiszbinowy. W pełni usztywniony jest tylko przód, boki i tył są "miękkie". Prawdę mówiąc, byłam zbyt leniwa na wyszywanie aż tylu tunelów ;)

Postanowiłam pozwężać gorset. Z racji ogólnego zniechęcenia, irytacji i braku czasu (nie mam jeszcze NIC do Pszczyny. Ok, mam koszulę ...) zrobię to prostacko, niezgodnie z sztuką i ainfachowo. O Wielki Boże Krawiecki, wybacz ...


Przód niezbyt ładnie naszedł na siebie - normalnie sznurowanie układa się równiutko - jak górny odcinek ;)




Ogólnie gorset mi się podoba. Wyszedł całkiem zgrabny (nie licząc nieszczęsnego złego rozmiaru), nawet krzywizny w kanałach nie rzucają się w oczy ;)
W roli usztywnienia - opaski kablowe, zrecyklingowane z poprzedniego gorsetu.
Tkanina - "płótno żaglowe", z którego jest 3/4 rzeczy w domu mojego wykonania.
Nici - i tu odkryję Amerykę. Wskazówka na przyszłość 2: NICI DO JEANSU! I igła do skóry ;) Duużo ładniej wszystko wygląda ;)
Wykrój - z tego generatora: klik. Jedyna modyfikacja: ścięłam dekolt, aby wyglądał bardziej jak w XVIII wieku.

Wciąż czeka mnie wykończenie lamówką, może w przyszłości dodam jeszcze podszewkę. Pod znakiem zapytania stoi to, czy w Pszczynie będzie wykończony ... Cóż, brak czasu nie rozpieszcza ;)

Poniżej jeszcze dwa zdjęcia wizualizujące mój sposób na robienie dziurek do sznurowania. Używam w tym celu dużej igły tapicerskiej i pędzla kosmetycznego. Jarek doradził mi kiedyś, abym zamiast wycinać dziurki je rozpychała. Bardzo Ci dziękuję za tę radę, Jarku ;) Jako że nie posiadam szydła kaletniczego, musiałam sobie poradzić inaczej. Sama igła tapicerska w pierwszym gorsecie nie wystarczyła. Teraz wykorzystałam również skuwkę i trzonek pędzla - fakt, nie przeżył tego procesu, ale swoje zadanie spełnił ;) Ostatnim etapem było żmudne obszywanie.



 Na koniec parę zdjęć z serii : co ja właściwie robię gdy nie szyję?



Dużą część dnia "uczelnianego" zajmują mi dojazdy. Ostatnia podróż trwała aż 3 godziny w jedną stronę ... Ale to był wyjątek ;) Chciałabym wam jednak zwizualizować na przykładzie ostatniego przestoju w jaki sposób radzę sobie z narzekaniem :) Zamiast - jak reszta pasażerów - psioczyć na koleje, mechaników, konduktorów i tory, pomyśłałam, że mam szczęście :) Bo zamiast widoku betonowego muru, ruiny albo starej kopalni mam przed oczami piękny kawałek zielonego pola ;)


Zdjęcie zrobione o godzinie 4 rano w Gliwicach ;) Testowałyśmy tryb nocny w moim telefonie ;) Pierwszy raz w życiu odwiedziłam akademik Politechniki i ... chyba wystarczy mi na całe życie ;)


A oto i niezawodna metoda kończenia projektów krawieckich: serial (ostatnio Kości lub Castle - znacie moją miłość do seriali kryminalnych), igła, nożyczki, poduszka na szpilki i ... ;)

Dobranoc! Have a nice day/night!


PS: wiecie może w jaki sposób wstawia się w bloggerze angielską wersję tekstu tak, aby była ukryta dla polskich czytelników i do rozwinięcia dla obcokrajowców? Muszę zrobić porządek z dwujęzycznością (baardzo kulejącą) na blogu ;)

16 komentarzy:

  1. I tak podziwiam, że go szyjesz :P Dla mnie własnoręczne uszycie gorsetu jest nie do przejścia, nawet nie próbuję się za niego zabrać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem uparta, skąpa i lubię wyzwania ;) A poważniej, uważam, że nie ma rzeczy której się nie nauczę robić ;) Ot, takie ogólnożyciowe nastawienie ;)

      Usuń
  2. ja się zatrzymałam na etapie wykroju, mam za słabe nerwy na to więc gorsety po prostu zamawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja WIEM, że za edwardiański na pewno się nie wezmę ;D oddam się w ręce Paliny z Corsetry & Romance prawdopodobnie ;)

      Usuń
    2. same here, stays już jest chyba w produkcji ^^ wtedy brutalnie potnę stary gorset i na jego bazie pokombinuję :)

      Usuń
    3. Zazdroszczę! Uwielbiam jej projekty ;)

      Usuń
  3. Podziwiam samozaparcie. Ja nawet nie próbuję - nie mam czasu na zabawę z gorsetem. Jak przyjdzie na mnie czas to też pewnie zamówię gotowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o gorsety, to oddaję sprawiedliwość - jest to zaułek krawiectwa, który trzeba "czuć". Musi być idealnie dopasowany, a w tym celu trzeba czu i wykroje, i modelowanie i różne typy sylwetki, i tkaniny ... jednym słowem - o wiele wyższa szkoła jazdy ;)

      Usuń
  4. Mróweczko - jakbym miała do próbnych gorsetów wszywać fiszbiny, szlag by mnie trafił. Radzę kupić stare prześcieradło oraz sztywnik krawiecki z klejem - wycinasz ze sztywnika wykrój, naklejasz na tkaninę próbną, wycinasz z dodatkami na szwy, zszywasz. Tam gdzie masz sznurowanie przyszywasz po wierzchu taką miękką plastikową fiszbinę i taśmę gorsetową z oczkami. KONIEC. Możesz mierzyć i nanosić poprawki. Szycie ze starego wykroju i oczekiwanie, że ta nieznana właścicielka miała takie same wymiary jak ty... No wiesz...:-)
    Żeby nie było - ja się ze swoim rokokiem bardzo męczę i po drugiej próbie na razie temat zarzuciłam :-P

    OdpowiedzUsuń
  5. aha - to o tym jak ja walczyłam...
    http://kajani.pl/rokoko-under.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, znam tą historię ... ;D co do gorsetów - wszystko było ok, jak przymierzałam po raz pierwszy do ciała ten teraz, problem pojawił się gdy dużo schudłam ;)

      Usuń
  6. Ja urządziłam się trochę podobnie - wymierzyłam wykrój przed skrojeniem (pasuje praawie, mógłby być ze 2cm węższy w biuście), nie pomyślałam tylko o sprawdzeniu długości ramiączek. Więc teraz kończą się prawie że na szczycie ramion. Bywa, i tak nie mam czasu na poprawki bo suknia jest nadal nie jest wykończona:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie lubię nosić niedokończonych rzeczy ale cóż ... tym razem chyba nie będę mieć wyboru ;D

      Usuń
  7. Oooooh! Your grommets are beautifully done! I love the red color of these...your stays are going to be fabulous when they are complete!
    Blessings!
    Gina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you very much, Gina! my grommets are not so perfect, but I think - its ok, because they are hand sewn ;)

      Usuń