5 września 2015

Legimi - jak wpaść w czytelniczy nałóg :)

Wokół usługi Legimi oraz abonamentu na książki krążyłam już od dłuższego czasu - czytając o nim u Ani z bloga Ania Maluje, a także trzeźwo spoglądając na moje potrzeby czytelnicze, postanowiłam zdecydować się na wykupienie usługi. Powstrzymywał mnie brak odpowiedniego nośnika - mój telefon jest w stanie agonalnym (:D), tablet rozbity, a kompter czeka wymiana.

Bodźcem przyspieszającym decyzję okazała się ograniczona czasowo oferta - zamówienie nielimitowanego dostępu do książek oraz czytnika. I wszystko ważne tylko do 31 sierpnia ...





InkBook




Czytnik jest dla mnie prawdziwym błogosławieństwem:
- nie męczy oczu
- jest niewielki i poręczny
- ma przyciski przewijania

Przedtem zanosiłam się z zakupem Kindle, jednak tutaj cena po prostu zdetronizowała inne rozwiązania. Za tę cenę (1 zł) jestem też dużo czytnikowi gotowa wybaczyć :)

Matowy, podświetlany w razie potrzeby ekran, niski pobór energii (chociaż dwa razy niemile czytnik mnie zaskoczył) i płynna praca stanowczo zaspokajają moje potrzeby.

Dwie wady, które zauważyłam na samym początku: "dyskoteka" przy zmianie strony i nieporęcznie umieszczony przycisk "Power"zupełnie przestały mi przeszkadzać.

Za to dużą wadą okazała się żywotność baterii. Parę razy zdarzyło mi się tylko wygasić ekran (nie wyłączyć) i ku mojemu nieprzyjemnemu zdziwieniu po godzinie czytnik się wyłączał.
ć
Czy wygaszacze nie mają właśnie oszczędzać baterii? Nawet mój telefon (kochany weteran Nokia Lumia 710, swoją drogą, jest to najlepszy telefon jaki do tej pory miałam w rękach :)) wytrzymuje cały dzień ciągłego włączenia czytnika lub przeglądarki internetowej.

Ale nic, darowanemu (okazyjnie kupionemu) koniowi w zęby się nie zagląda, czytnik się wyłącza przy każdej trwającej dłużej niż 5 minut przerwie od czytania i jest się zadowolonym. I to bardzo.

Legimi Premium


Możecie zobaczyć, jakie książki mam w swojej biblioteczce na początek. Obecnie czytam Steve'a Jobsa. Strasznie długa! Ale z drugiej strony, był to bardzo ciekawy człowiek :) 


Wyobraźcie sobie, że trafiacie do raju. W moim raju jest kilkadziesiąt tysięcy książek. W tym nowości.
 Dużą siłą Legimi jest fakt, że mam dostęp do prawie wszystkich książek, jakie wychodzą w Polsce. Jestem sknerą, nie lubię rozstawać się z pieniędzmi, szczególnie, gdy coś mogę mieć za darmo lub pół darmo :) O ile płyty z muzyką kupuję, bo lubię posiadać ich fizyczne kopie, o tyle z książkami jest taki problem, że ja je konsumuję, w przeciwieństwie do muzyki, którą lubię posiadać.
Nigdy nie czułam potreby posiadania fizycznych kopii ukochanych książek (z tego powodu do teraz nie posiadam Harrego Pottera - za wyjątkiem części czwartej, którą dostałam od przyjaciółki, bo jej się zdublowały :)), a nawet jak chciałam je posiadać, zwykle przy wolnej gotówce pojawiało się coś, co chciałam posiadać bardziej (np. muzyka, albo materiały. Jako kostiumer mam fioła na punkcie chomikowania tkanin, koronek, woali, firanek, guzików, sprzączek, mechanizmów krawieckich itd itd :)). Wyjątkiem są książki związane z moją pasją: albumy, schematy i wykroje wolę mieć w wersji papierowej (a portfel to boli ,,, ;))
Dlatego zawsze okupowałam biblioteki, znajomych, chomika (w przypadku książek, które w Polsce nie są dostępne).
Aż pojawiło się u mnie Legimi :)

Za zawrotną kwotę 45 zł miesięcznie* czytam bez limitu, ile chcę, kiedy chcę, jak chcę i co chcę.

Dobry deal, jak dla mnie :)

Podsumowanie

Dla mnie Legimi to strzał w dziesiątkę. W cenie jednej książki, mam niezliczoną ilość do przeczytania miesięcznie. Czytnik, mimo swoich niewielkich wad, jest świetnym urządzeniem.
Ja jestem zadowolona :)

*Nie będę rozwodzić się nad warunkami technicznymi Legimi, poczytajcie o nich na stronie wydawnictwa: https://www.legimi.com/pl/jak-to-dziala/

A wy korzystacie z Legimi lub innego wirtualnego wydawnictwa/wirtualnej biblioteki, czy wolicie tradycyjne książki?

Miłego czytania!

Asia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz