25 lutego 2012
No Poo Method.
Pewnie wiele osób boryka się z problemem przetłuszczania włosów(jak i ja!).
Trafiłam dziś na parę tropów "No Poo Method".
Nie bójcie się, to nie ma nic wspólnego z czynnościami fizjologicznymi :) Chodzi o jedno z podejść do problemu przetłuszczania: Założenie jest takie, że to szampony drogeryjne (Pantene, Schwarzkopf, Garnier, czy też Babydream!!!) powodują przetłuszczanie się włosów przez podrażnianie skóry głowy.
Założenie brzmi tak: wyeliminować wszystko, co pojawiło się w kosmetyce do włosów od lat 30.
Czym się myje? Albo szarym mydłem(biały jeleń się kłania:)) i jako odżywkę mieszanina octu jabłkowego, odrobiny oliwy i wody(yeah, tu również Ameryka nie odkryta), albo specjalnymi mydełkami do włosów z miodem(swoją drogą, z chęcią bym wypróbowała), albo sodą oczyszczoną(jeszcze nie dotarłam do metody aplikacji na włosy :)).
Podobno efekty są oszałamiające: zamiast dziennego mycia, włosy można myć RAZ NA TYDZIEŃ(co by się zgadzało z tym, co robiły nasze babcie - brały kąpiel raz na tydzień:) )
Ale jak zawsze, zwracajmy uwagę na pewne szczegóły: kiedyś włosy szczotkowano, nie było takich różnic temperatur(w domu było zimno i na dworze, albo na dworze upał, w domu sauna), noszono koki, warkocze, upięcia, kapelusze, nie było chlorowanej wody i nie katowano włosów prostownicami!(tak ,też wysuszają włosy, a przez to powodują zwiększenie aktywności gruczołów łojowych).
Ale muszę przyznać, że sposób jest ciekawy i zachęcający. Jako dziecko, gdy nie było szamponu bambi(akurat się skończył) czasami miałam mytą głowę właśnie szarym mydłem i płukanką octową. Ma ona swoje uzasadnienie - mydło jest zasadowe, ocet kwaśny, więc neutralizuje osady z mydła.
Z tego co pamiętam, włosy były błyszczące, gładkie, nie puszyły się (choć zaczęły to robić dopiero na studiach - gdy wpadłam na pomysł farbowania ich na czerwono) i łatwiej je było rozczesać (w przedszkolu nosiłam włosy za pas).
A moje włosy wręcz pokochały Biowaxa ;)
Znów wypróbowałam opaskę, tym razem po myciu rano, na wilgotne włosy, zdjęte wieczorem:
po rozczesaniu:
przed rozczesaniem:
Metoda wydaje się obiecująca. Ktoś chętny? :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie wydaje mi się żeby ta metoda mogła pomóc moim przetłuszczającym się włosom i czy nie zrobi z nich jeszcze większego siana, ale kto wie, może pomoże? Wypróbuję tą metodę w weekend, jeśli włosy wytrzymają 2-3 dni to będę zadowolona =)
OdpowiedzUsuńCo do sody oczyszczonej, na blogu Anwen była informacja o dodawaniu jej do szamponu aby dokładniej oczyścić włosy, więc może wystarczy umyć skórę głowy sodą z odrobiną wody? ( taka papka)
Inny ciekawy sposób na kręcenie włosów : http://youtu.be/hZHrSF64og0 co prawda nie aż tak skuteczna jak ta z gumką, ale koczek jest bardzo fajny =)
Ciekawa sama jestem czy działa na wszystkich, bo osoby które już tak myją od roku ,dwóch, potwierdzają, że faktycznie myją głowę raz na tydzień :) Tyle że na zauważalne efekty trzeba poczekać koło 2,3 miesięcy, więc na początku raczej odradzam noszenie rozpuszczonych włosów ;)
UsuńWłaśnie, co do sody - osoby, które pokopały trochę w starych książkach i gazetach, mówią właśnie ,że sodą czyszczono i zęby i włosy :)I o ile się nie mylę, sodą też się włosy wyczesuje - takim grzebykiem jak do usuwania martwych gnid, to metoda dla ludzi uczulonych na wodę.
Można się uczulić na wodę! :P
I tak apropos nieużywania alkoholu - właśnie jak ktoś jest uczulony na wodę, to używa do mycia(a raczej odświeżania głowy)alkoholu salicylowego - wacikiem przeciera nieświeżą część włosów, potem wyczesuje się to. Tak pielęgnowała włosy koleżanka z pracy mojej mamy - przez 30 lat nie umyła normalnie głowy, a nosiła warkocz za pośladki.
A sposób na loki zaraz zobaczę, choć podejrzewam że już go znam ;)Jedyna rzecz której moje włosy nie cierpią to gąbczaste papiloty - zrywanie włosów bardzo boli ;)
A co do metody aplikowania sody, czas poszperać w wypowiedziach niezawodnej Ruth Goodman - angielskiej historyk, która specjalizuje się w historii domowej XIX wieku ;)
Oj, to nie wiem jak z tym myciem będzie.... A rozumiem że przed myciem można włosy olejować, nakładać maski itp?
UsuńA tak, o sodzie do mycia zębów również słyszałam. Jeśli dobrze pamiętam, to nawet w "Wiedźminie" się to pojawiło, ale również w bardziej wiarygodnych źródłach.
Jednak jeśli chodzi o mycie włosów mydłem... Nie wiem czy odważę się zaryzykować coś takiego na moich włosach, bo po dłuższym zastanowieniu się nie wydaje się to być najlepszym pomysłem. Był o myciu włosów wątek na forum na wizażu (gdzie było ono stanowczo odradzane), nie będę go teraz szukać, ale może coś innego:
http://starekosmetyki.blogspot.com/2011/11/o-szarym-mydle.html
http://starekosmetyki.blogspot.com/2010/11/o-myciu-wosow.html
http://starekosmetyki.blogspot.com/2011/03/receptury-starych-szamponow-saponiny-i.html
Wszystkie trzy posty w mniejszym lub większym stopniu nawiązują do tematu, po ich przeczytaniu cała sprawa wygląda już nieco inaczej, prawda? =)
powiem tak: ja zawsze powtarzam ,że trzeba sobie brać poprawkę na minione 80 lat:) założeniem metody jest wyeliminowanie wszystkich drogeryjnych kosmetyków do włosów(masek, niestety, też, a ja z biowaxa nie zrezygnuje ;p,a to i tak połowa sukcesu, bo kiedyś nie machano włosami na prawo i lewo, szczotkowano raz dziennie, noszono spięte, zakryte, więc i tak naprawdę nikt nie widział jak włosy wyglądają naprawdę :)
UsuńA założenie metody mówi, że włos traktowany szamponami i specyfikami fryzjerskimi jest zmuszany do produkcji łoju(znaczy, gruczoł jest zmuszany :)) przez używanie wysuszających ochronną warstwę substancji czynnych. To wysyła sygnał do mózgu: "hej, mało tu bariery ochronnej, produkować więcej!" i włosy zaczynają produkować więcej łoju.
Ta metoda ma niby uregulować gospodarkę łojowo-odżywczą, odżywką jest choćby jajko z miodem, olejem - mieszanka octu jabłkowego i oliwy z oliwek, a płukanką - rozcieńczony ocet jabłkowy w stosunku bodajże łyżka na pół litra(ale dokładnie nie pamiętam, z pamięci wszystko piszę).
Dlatego ja się raczej na to nie skuszę - moje włosy już się odwdzięczyły lepszym wyglądem, mimo że przy szamponach robię mały grzeszek - dostaję "po znajomości" tańsze szampony drogeryjne i po prostu je razem z rodziną zużywam.
Ale ale!
Jest jeden szampon stuprocentowo zdrowy dla włosów, który używano jeszcze w średniowieczu :) mydlnica lekarska :)
Od jakiegoś czasu już poluję na apteczno-zielarską wersję szamponu z mydlnicy, jako że ma naprawdę świetny skład :)
Póki co nie znalazłam, a włosom dziękuję za bycie wyrozumiałymi ;)
I przy okazji, dziękuję za adres bloga, którego od jakiegoś czasu szukałam ;)
i jeszcze jedno - właśnie ocet ma niwelować skutki mydła na włosach :)dlatego duet mydło(jakiekolwiek)i ocet jest nierozerwalny ;)
UsuńWreszcie znalazłam chwilę, żeby odpisać... Ja również nie zamierzam próbować tej metody na moich włosach, po dłuższym zastanowieniu się stwierdziłam że wcale nie jest ona taka wspaniała...
UsuńMydlnicę posiadam, robię z niej płukankę, o taką:
http://czarownicujaco.blogspot.com/2011/12/u-wiedzmy-w-spizarce-zioowo.html
zamierzam teraz jej używać po każdym myciu, chcę myć włosy raz na dwa dni ( a nie codziennie tak jak teraz) a ta płukanka akurat świetnie nawilża skórę i włosy, przedłużając ich świeżość.
Jakoś nie mam czasu żeby zrobić ten wywar z mydlnicy do mycia włosów. Na pewno go wypróbuję, ale nie wiem kiedy...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń