Jak wiecie, powstała na potrzeby spotkania w teatrze. Nie wiecie jednak dlaczego wybrałam właśnie dwudziestolecie międzywojenne.
Powód był prosty - miałam zamiar ubrać do teatru futro :)
Jeżeli przyjrzycie się wnikliwiej mojemu futrzakowi, posiada on cechy charakterystyczne dla tamtego okresu - brak pasowania, długość do połowy łydki, szeroki kołnierz (zamierzałam go jeszcze powiększyć odpowiednim dopinanym futrzanym kołnierzem szalowym - póki co, podobnie jak przy mufce, nie znalazłam idealnego surowca ...). Odkąd dostałam je w swoje ręce, kombinowałam jaką sukienkę uszyć pod futro. Czyli totalnie od ogona strony zabrałam się za planowanie pełnej toalety :)
Koniec końców, na spektakl pojechałam w nowej sukience, bez futra, za to w pełnej stylizacji - chociaż raz miałam wszystko zapięte na ostatni guzik! ;)
Dodam jeszcze tylko, że większość prac wykonała moja mama, która ... bała się powierzyć mi 4 metry nowego materiału - wolała nadzorować co robię ;)
I'd like to show You my new dress. It's 20's dress, made of sequin fabric, with really basic, shirt-a-like pattern. Under the dress I wear black petticoat - fabric of the dress is too sheer.
Na zdjęciach jeszcze bez makijażu - wolałam nie wzbudzać zainteresowania w czasie podróży ;) |
Sukienka ma nieskomplikowany krój - tył i przód nie posiadają zaszewek pionowych (dodałyśmy zaszewki w biuście). Spódnica to zmarszczone dwie szerokości materiału. Pasek jest naszyty na sukience. Tkanina to lekka, prześwitująca dzianina z lureksową nicią, na której znajdują się cekiny. Brzegi ramion i obłożenie dekoltu wykończyłyśmy lamówką. Jedyną ozdobą sukienki są róże - u góry, na ramieniu, jedna, na dole trzy, ułożone w kompozycję z piórkami. Z bukietu zwisa "gałązka" z pączkiem różanym :)
Biżuteria - naszyjnik z prawdziwych pereł, prezent od babci, i moje ulubione kolczyki, które kupiłam na osiemnaste urodziny - uwielbiam je!
Inspiracją dla mojej kreacji była suknia z paryskiego muzeum:
Zmieniłam kolorystykę, ale resztę starałam się zachować. Myślę, że całkiem się udało ;)
Jak już wcześniej wspominałam - znalazłam swoją epokę :) Planuję uszycie jeszcze co najmniej jednej sukienki z lat dwudziestych, mam zamiar także wykonać parę kapelusików - ale wszystko w swoim czasie ... ;)
Dobranoc!
Piękna Ci wyszła ta suknia! Ja też uwielbiam tę epokę, szczególnie za te małe kapelusiki...i frędzle;)))
OdpowiedzUsuńJa wręcz kocham kapelusze! Posiadam jakieś 7, a ciągle mi Malo;)
UsuńOj, to ja mam mniej...chyba 3;)
Usuńkapeluszy nigdy dość ;)
UsuńDrugie zdjęcie!!! <3
OdpowiedzUsuńWiesz, że przypominam na nim moją zmarłą babcie? (Tę, do której nie jestem ani trochę podobna ;))
UsuńNaprawdę piękna i podobna do oryginału. Chciałabym zobaczyć haleczkę :) Multiepokowe buty - świetne określenie :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie, może zrobię jeszcze halce zdjęcia na manekinie ;)
UsuńJej, ona jest niemal identyczna, jak ta historyczna! I powtórzę, że bardzo ładnie Ci w nasyconych kolorach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;)
UsuńRzeczywiście, oryginał wygląda jak wyblakła wersja Twojej sukienki! Pięknie w niej wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;)
UsuńOch, jak się cieszę, że postawiłaś na lata 20-te! Już się nie mogę doczekać kolejnych sukienek i kapeluszy (ja jakoś nie mogę się do nich przekonać :))
OdpowiedzUsuńSukienka jest absolutnie przepiękna i podoba mi się o wiele bardziej niż oryginał, chyba dlatego, że kocham zielenie.
Do usłyszenia :)
U mnie kapelusze idą we krwi- babcia je nosi i ja też je lubię;)
OdpowiedzUsuńŚliczna jest i bardzo Ci w niej do twarzy. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńOh this is wonderfully done! The color and cut are fabulous as is the flower in your hair! Your hair! The perfect 1920s look! You have succeded 100% on this!! Yeah!!
OdpowiedzUsuńBlessings!
Gina
Thank you very much Gina! I really appreciate that you like It,because all your ensembles are Just hilarious!;)
UsuńMiss Fisher!
OdpowiedzUsuńPowinnam jeszcze włosy obciąć ... ;)
UsuńW kreacji z lat dwudziestych wyglądasz olśniewająco, ale to już mówiłam... A teraz pozwolę sobie na pytanie laika: oryginalne stroje z lat dwudziestych nie mają zaszewek piersiowych, prawda? I jak to się ma do wygody szycia/dopasowywania sukni do sylwetki? Bo według założeń mody tamtego czasu najważniejsze było osiągnięcie efektu możliwie płaskiej, chłopięcej figury... Podobno Chanel, która uważana jest powszechnie za "wyzwolicielkę" z gorsetów, w swoim butiku sprzedawała specjalne gorsety do swoich strojów, "spłaszczające" kobiece kształty :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, w latach dwudziestych królowała sylwetka chlopca, jednak ja przy moim biuście musialam dodać zaszewki, żeby sukienka sie nie ciągnęła pod pachami ;)
OdpowiedzUsuńI would like to award you the Liebster Award. You are a wonderful inspiration! For more information, look here:
OdpowiedzUsuńhttp://beauty4ashes7.blogspot.com/2014/06/liebster-award.html
Blessings!
Gina