Puk puk :)
Dziś kolejna część ubierania damy - tym razem wyślę regencyjną modnisię na spacer wzdłuż Serpentine w Hyde Parku (choć bardziej adekwatnie będzie powiedzieć przejażdżkę otwartym powozem w największym ścisku ... ;)).
Pamiętając, że dama przedtem (przed południem, czasem po, kwestia zwyczajów) nosiła raczej proste, jasne suknie do "pracy", warto zastanowić się gdzie pokazywały kobiety swój status społeczny. Zwykle na mieście :)
O ile Jeszcze lata 1800-1812 narzucały kobietom białe, zwiewne suknie, szale i raczej mdłą kolorystykę, o tyle już wtedy przemycano w postaci dodatków praktyczne elementy garderoby i kolory. Po 1812 roku w modę zaczęły wchodzić kolorowe materiały, coraz więcej zdobień, a także pełne stroje spacerowe. Wykształciły się spencer i redingot.
Spencer to inspirowana wojnami napoleońskimi (tak, motywy militarne były już wtedy, a nawet wcześniej!) krótka dopasowana kurteczka - żakiecik. Jej głównym, praktycznym zadaniem była ochrona przed chłodem, a także zakrywanie zbyt dużego dekoltu sukni przed niepożądanymi spojrzeniami. Spencerki występowały w najróżniejszych, zwykle ostrych, kontrastowych kolorach i ze zdobieniami - była to część garderoby widoczna, przykuwająca wzrok i służąca do oceniania innych :)
Redingot to inaczej regencyjny, kobiecy płaszcz z podwyższoną talią. Często łączono spencer z odpinanymi połami płaszcza, tworząc ubranie dwufunkcyjne. Był on też głównym ubiorem na zimę (oczywiście, polska, rosyjska zima wymagała od kobiet modyfikacji wszelkich nowinek mody, u nas długo z użycia nie wychodziły płaszcze podbijane futrem, peleryny, etole, skóry w saniach i dużo, dużo koców i szali). Podobnie jak w spencerze, dużo miejsca zajmowały tu zdobienia, także militarne.
Czasami mam problem rozróżnić suknie wierzchnią od redingotu - dopiero na zbliżeniach widać ich podstawową różnicę - redingot jest rozpinany całkowicie, od góry do dołu, podczas gdy spódnica sukni zawsze jest całością, osobno może być uszyty stanik sukni - coś w rodzaju spódnicy z wysokim stanem i bardzo krótkiego żakieciku ubieranego na prostą sukienkę, np. poranną.
Ważna jest również informacja, że suknie spacerowe, wizytowe były nazywane po prostu sukniami dziennymi - kolejny termin siejący zamęt w moich szacunkach strojów - jak odróżnić suknie dzienną od wizytowej? Dla własnego zdrowia psychicznego dokonalam właśnie takiego uproszczenia - część sukni porannych, suknie wizytowe, suknie spacerowe są dla mnie po prostu (w tej epoce) sukniami dziennymi.
Materiały z których szyto, podobnie jak kolory, były zróżnicowane - grube bawełny, aksamity, satyny jedwabne, materiały tłoczone, w każdym razie tkaniny mocne i wytrzymałe, były głównymi surowcami na te suknie (letnie suknie spacerowe i spencery, oczywiście, byly szyte z lżejszych tkanin!)
Do sukni porannej/sukni wierzchniej, sukni spacerowej, spencera, redingota dochodziły dodatki - kapelusz, rękawiczki, reticule.
Kapelusze budki były absolutną koniecznością. Opalona twarz była oznaką pospólstwa. Nie będę się nad nimi rozpisywać, gdyż już o nich wspominałam
TUTAJ. Chcę tylko podkreślić, że w ciągu dnia noszono kapelusze obowiązkowo - nie turbany, nie stroiki, nie same czepki, ale właśnie kapelusze.
Rekawiczki - w dzień krótkie, do nadgarstka, skórzane, przypominające te nasze, więc nie będę się o nich rozpisywać. Również niezbędne ;) Alternatywą dla rękawiczek były mitenki - rękawiczki bez palców, sięgające do połowy przedramienia.
 |
Chyba najsławniejsze i najczęściej kopiowane regencyjne mitenki w internecie ;) |
Reticule - nic innego jak nasza torebka! Malutka, zwykle okrągła ściągana sznureczkiem, wieszana na nadgarstku. Niezbędnik kobiety - przecież w tych sukniach nie ma kieszeni, a wierzcie mi, w gorset raczej ciężko cokolwiek wcisnąć ;)
Pewnie znów ominęłam miliard ciekawostek, ważnych informacji, narobiłam błędów, wybaczcie mi ;)
Kto by chciał poczytać o języku wachlarzy? ;)